Jesteś tutaj

Marana - edukacja, formacja, życie społeczne

Siostra Katarzyna
08.09.2013

W ośrodku dla trędowatych w Maranie jest prowadzone przedszkole i kursy przygotowawcze dla dzieci chorych albo jeszcze małych. Odbywa się też nauka czytania i pisania dla dorosłych. Niektó­rzy młodzi po wyzdrowieniu uczą się zawodu, inni przed powrotem do swoich wiosek uczęszczają do szkoły podstawowej poza Maraną.

Poszanowanie środowiska naturalnego, czysto­ści, higieny, regulaminu, wspólna praca przedpołu­dniowa na rzecz wioski dwa razy w tygodniu, pomoc braterska niepełnosprawnym, praca w krawczarni ośrodka, w ogrodzie, w wiosce, na gospodarstwie, w kurniku, na drogach i w lesie, w warsztatach i spichlerzu na ryż bez pominięcia uwrażliwiania na problem pożarów lasów. To wszystko poma­ga chorym zapomnieć o chorobie, dokształcić się i przygotować do powrotu do domu. To również po­maga im powrócić do społeczności wioski, ponieważ nie jest zawsze rzeczą łatwą „podnieść się” i odnaleźć swoje miejsce, nawet we własnej rodzinie, jeśli było się trędowatym.

Mikroprojekty: Omawiamy z niektórymi chory­mi, na ogół młodymi, formę pomocy jednorazowej, finansowej lub materialnej, aby im umożliwić po­nowny start w życiu. Oto kilka przykładów: budowa chaty, nabycie i uzbrojenie działki, pomoc w naby­ciu podstawowych urządzeń rolniczych, w zakupie nasion, wołów do pracy na ryżowisku, drobnego in­wentarza, maszyny do szycia oraz tkanin, narzędzi do obróbki drewna... Niektórzy chorzy wyleczeni chcą pozostać przez pewien czas, aby nam pomagać: jak np. Harivao i Charles wraz z ich czwórką dzieci. On jest kierowcą, ona wychowawczynią w przed­szkolu. Roger wyuczył się zawodu szewca i robi san­dały na miarę dla wszystkich, których stopy są znie­kształcone.

Życie wiary: Przyjmujemy każdego chorego na trąd, niezależnie od jego przekonań religijnych, ale zapraszamy go i wprowadzamy do modlitwy. Lud malgaski wierzy w Boga, Stwórcę nieba i ziemi, Za­nahary. Jego życie naznaczone jest modlitwą z oka­zji takich wydarzeń, jak: narodziny, choroba, święta, podróż, śmierć... Tak jest też w Maranie. Bóg jest wszechobecny, modlitwa jest tu żywa. Dzwony wzy­wają wszystkich, którzy tego chcą, na poranną mo­dlitwę do kaplicy, po której nasz kapelan sprawuje Eucharystię. Dzwonią na Anioł Pański rano, w po­łudnie i wieczór. Kapelan, siostry i katecheta zapew­niają katechezę, w zależności od grupy i od potrzeb. W zależności od wieku udzielamy chrztu dzieciom i dorosłym, Pierwszej Komunii św., bierzmowania, błogosławimy małżeństwa, a także udzielamy sakra­mentu chorych. Liturgia jest przedmiotem wielkiej troski, do niej przygotowujemy naszych chorych. Każdego dnia o godz. 16 wszyscy w Maranie odma­wiają różaniec w intencji Kościoła, świata, pacjentów oraz dobroczyńców.

Marana, dom najbiedniejszych z biednych, gdzie każdy czuje się bogaty, wspierany modlitwą, ubogacony przez cierpienie i poświęcanie się. Ra­dość, modlitwa oraz wewnętrzny pokój jest udzia­łem wszystkich. W 2011 roku obchodzimy stulecie wprowadzenia pierwszych pacjentów do pomiesz­czeń szpitala, z taką miłością budowanego 9 lat przez bł. Jana Beyzyma SJ. W tym czcigodnym miejscu, pośród gór i lasów w Maranie, w krajobrazie, który kieruje nas do Boga, świętować będziemy także 100. rocznicę posługiwania Sióstr Misjonarek św. Józefa z Cluny, córek bł. Anne-Marie Javouhey. Natomiast w 2012 roku obchodzimy stulecie odejścia do Domu Ojca misjonarza, bł. Jana Beyzyma SJ. Oddajemy mu ostatnie słowo: „Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek będę w stanie wystarczająco podziękować Najświęt­szej Maryi Pannie za Jej ochronę. Nie mówię już o tysiącach innych łask, których mi udzieliła, ale o tej jednej, że mnie użyła do posługi trędowatym”.