Sylewtki jezuickich męczenników z czasów drugiej wojny światowej
Urodzony 27 stycznia 1906 roku w Krzemieniewie koło Łęczycy. Do zakonu wstąpił 3 lipca 1921 roku w Starej Wsi. Księdzem został 24 czerwca 1934 roku w Lublinie. Syn Jana i Walentyny z domu Jasińskiej. Studiował filozofię w Vals we Francji (1928–1931) oraz teologię w Lublinie (1931–1935) i na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie (1935–1937), gdzie uzyskał doktorat. Od 1938 roku jest profesorem na Wydziale Teologicznym Bobolanum w Lublinie, po wybuchu drugiej wojny światowej kontynuuje wykłady w mieszkaniach prywatnych. Aresztowany 2 lutego 1940 roku przez gestapo w Lublinie był więziony na Zamku Lubelskim oraz w obozach Sachsenhausen i Dachau. Autor rozpraw teologicznych.
Wielkie plany i wojna
Od początków drogi zakonnej – prowadzącej przez Starą Wieś, Kalisz, Pińsk – ujawniają się dobre cechy charakteru, wybitne zdolności i wytrwałość. Był uczynny wobec słabszych kolegów, wielce delikatny i szlachetny. Jego kolega, ojciec Bogusław Waczyński, zaświadczył, że Sługa Boży odznaczał się idealizmem, umiłowaniem dobra i gotowością na wszelkie ofiary. Nie cechowała go tężyzna fizyczna i często niedomagał na zdrowiu. Zostawił także dobre wspomnienia z lat profesury: „Jako profesor był bardzo kochany przez swych słuchaczy z powodu jasnych wykładów i syntetycznego ujęcia całego materiału”. Wielkie jego plany, jak wydawanie jezuickiego czasopisma, były bliskie realizacji, niestety przeszkodziła wojna.
Pisywał artykuły, głosił konferencje i rekolekcje dla różnych grup. Kiedy Niemcy wyrzucili jezuitów z uczelni, prowadzili wykłady dla rozproszonych jezuitów po domach. Wraz z innymi jezuitami, profesorami i słuchaczami teologii, został aresztowany 2 lutego 1940 roku i osadzony na Zamku Lubelskim. Gdy gestapowscy namawiali ojca Stanisława do wyrzeczenia się kapłaństwa, odpowiedział: „Kapłaństwo jest sakramentem na wieki”. 18 czerwca 1940 roku przewieziony został wraz z duchownymi i świeckimi do obozu w Sachsenhausen pod Berlinem. W przeddzień wyjazdu w grypsie do jednego z jezuitów napisał, że zaczyna się droga krzyżowa, oświadczył zarazem, że jest gotowy na wszystkie ofiary, jakich od niego Pan Bóg zażąda dla dobra Kościoła i Ojczyzny…
W nieludzkich warunkach obozu
Bicie, wrzaski i szykany to obozowa codzienność, zaś brutalne oświadczenie, że „z obozu żywym się nie wychodzi”, rodziło cierpienie. Towarzyszyły temu ćwiczenia: dźwiganie kłód drzewa czy cegieł, marsze, biegi, skakania, padania, przysiady czy czołganie się… Jednego dnia młody esesman, jak zaświadcza ojciec Jan Pastuszka, wydał mu polecenie: „Musiał stawać na baczność i słuchać obelżywych wyzwisk, bluźnierstw. Padało pytanie bezwstydne co do czystości. Gdy odpowiedź brzmiała przecząco, otrzymywał cios w policzek. Przy czym nie mogąc utrzymać się na nogach od uderzenia, upadł na ziemię. W jednej chwili podbiegł blokowy i kopnięciem pomagał dźwignąć się z ziemi. Następowało znowu pytanie, bicie rewolwerem po czole i po głowie” (Stanisław Cieślak SJ, Oblicza cierpienia i miłości, s. 74).
W tych nieludzkich warunkach obozowych Sługa Boży nie myślał jedynie o sobie, dzielił się żywnością z innymi bardziej osłabionymi współwięźniami. Uśmiechał się i dodawał otuchy.
12 grudnia 1940 roku wraz z grupą jezuitów z Lublina został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau. Otrzymał numer obozowy 22407. Tutaj był ten sam styl postępowania z więźniami. Towarzysze niedoli nigdy nie słyszeli z jego ust narzekania. „Pracował, gdy musiał, ćwiczył razem z innymi. Marzł, gdy trzeba było stać na mrozie czy deszczu, ale zawsze ze spokojem, skupiony, przeważnie modląc się lub podtrzymując rozmowy, które odwracały uwagę od przeżywanych cierpień” (Stanisław Cieślak SJ, Oblicza cierpienia i miłości, s. 75).
I w takim piekle było miejsce na odwagę. Ojciec Stanisław na początku kwietnia 1941 roku osobie przysłanej przez znajomego współwięźnia przekazał przez druty Komunię świętą.
Wraz z innymi księżmi pod koniec 1941 roku rozpoczął prace na plantażach. Trzeba było przygotować ziemię pod uprawę różnych ziół. Praca trwała niezależnie od warunków pogodowych, na mrozie i deszczu, w czasie upałów. Była też praca na roli w innym komandzie, nazywanym komandem śmierci. Niezależnie od pogody więźniowie wychodzili cztery razy dziennie do pracy odległej o 3 km i pracowali na otwartej przestrzeni.
Zastrzyk fenolu
Sługa Boży tracił siły. Został zapisany do kompani karanej za lenistwo. Otrzymał cztery niedziele karnej kompanii bez obiadu. Trzeba pamiętać, że w tym obozie obiady w niedziele były pożywniejsze – zupa z makaronem. Gdy doszło zapalenie płuc, do szpitala nie chciano go przyjąć. Czeski jezuita Alojzy Kolacek postarał się jednak o przyjęcie. Było to 8 maja 1942 roku w dzień imienin. Zmarł następnego dnia, 9 maja 1942 roku o godz. 3.00. Przypuszcza się, że śmierć przyspieszono zastrzykiem z fenolu.
Miał zaledwie 36 lat i ponad 20 lat zakonnego życia. Jeden z jego zakonnych przyjaciół zaświadczył: „Nigdy z ust jego nie słyszałem skargi na cierpienia i przykrości życia obozowego, znosił je zawsze pogodnie, nawet z uśmiechem” (Stanisław Cieślak SJ, Oblicza cierpienia i miłości, s. 77). Martwił się o innych. „W głębi duszy rozważam teraz przedziwne drogi Opatrzności Bożej i wielbię ją z całego serca. Oddanie się Bogu i krwawa Ofiara Męczenników są zawsze owocne” (Stanisław Cieślak SJ, Oblicza cierpienia i miłości, s. 78); „W tych dniach spotkało mnie niespodziewane szczęście. Przypadkiem otrzymałem obrazek z głębokim napisem: «Aby ci, którzy żyją, nie sobie żyli, lecz Temu, który za nich umarł i zmartwychwstał. Nałęczów 11–14 V 1939»” (Stanisław Cieślak SJ, Oblicza cierpienia i miłości, s. 78). Obrazek dotarł na czas.
Pan Jezus przygotowywał naszych Męczenników do pełnej ofiary, do Kalwarii tylu duchownych i świeckich.
Opracowane na podstawie:
Stanisław Cieślak SJ, Oblicza cierpienia i miłości. Słudzy Boży Jezuici – męczennicy z II wojny światowej, Kraków 2009.
Adam Kozlowiecki SJ, Ucisk i strapienie. Pamiętnik więźnia 1939–1945, Kraków 1995.
Ludwik Grzebień SJ, Encyklopedia wiedzy o jezuitach na ziemiach Polski i Litwy 1564–1995, Kraków 2004.