Jesteś tutaj

Malgaska przygoda

Paweł Witon SJ
27.10.2019

Trzecia probacja w formacji jezuickiej to okres przygotowania do złożenia ostatnich ślubów zakonnych. Decyzją Ojca Prowincjała zostałem na nią wysłany do Nairobi w Kenii w styczniu 2019 roku. Moją grupę, razem jedenaście osób, tworzą współbracia z Kenii, Zambii, Ghany, Nigerii, Chin, Sri Lanki, Malty, Francji i Polski. Nasz program składa się z konferencji na temat jezuickiej duchowości, Konstytucji i historii zakonu, trzydziestodniowych rekolekcji oraz sześciotygodniowego pastoralnego eksperymentu. Pracujemy wtedy jako kapelani szpitalni, kierownicy duchowi w domach rekolekcyjnych, wolontariusze wśród najuboższych, uchodźców i niepełnosprawnych.

Moja codzienna posługa

Na mój eksperyment w Fianarantsoa na Madagaskarze trafiłem dzięki o. Józefowi Pawłowskiemu SJ, który jako misjonarz od ponad 30 lat pracuje w tym kraju. Zaciekawił mnie opowieścią o pracy Karmelitanek Miłosierdzia (Les Soeurs Carmélites Mineurs de la Charité) z osobami niepełnosprawnymi. Moją posługę rozpocząłem pod koniec kwietnia 2019 roku.

W Domu Miłosierdzia, gdyż tak siostry go tytułują, obecnie mieszka 19 podopiecznych (osoby w różnym wieku i stopniu upośledzenia fizycznego i mentalnego), 7 sióstr i 3 postulantki. Pracę zaczynam o godz. 5.30 rano od pobudki podopiecznych i przygotowania ich do Mszy św. odprawianej o godz. 6.00. Po niej zostajemy jeszcze od 15 do 30 minut w kaplicy na modlitwie dziękczynnej w ciszy.

Kolejnym punktem jest śniadanie. Najpierw pomagam siostrom karmić najbardziej niepełnosprawnych, a następnie serwujemy reszcie ciepły posiłek. Po śniadaniu jest mycie naczyń, sprzątanie jadalni, kuchni, pokoi, pranie i gotowanie obiadu. O godz. 11.00 wspólnie odmawiamy różaniec, po którym jest obiad. Po nim godzina odpoczynku i ciąg dalszy pracy do 16.00. Wtedy wspólnie z podopiecznymi modlimy się przez godzinę w kaplicy. Odmawiamy wówczas drugi różaniec, litanię, brewiarz i inne modlitwy. O 17.00 rozpoczynamy kolację, która kończy dzień. Po niej podopieczni ruszają do swoich pokojów na spoczynek.

Od samego początku zostałem bardzo ciepło i serdecznie przyjęty przez siostry oraz ich podopiecznych. Ochoczo wprowadziły mnie one w arkana swojej posługi: mycie, ubieranie, karmienie, sprzątanie, pranie. Jedyną przeszkodą okazał się mój brak znajomości języka malgaskiego i francuskiego, którymi ludzie posługują się na Madagaskarze. Dlatego porozumiewam się z siostrami, gestykulując oraz pojedynczymi słowami.

W Domu Miłosierdzia

Życie w Domu Miłosierdzia jest naprawdę ubogie, co widać po wyposażeniu domu oraz posiłkach. Na przykład brakuje pralek, dlatego wszystko prane jest ręcznie i głównie szarym mydłem. Ubrania są ogólnie lichej jakości. Brakuje pampersów, środków czystości takich jak płyny do dezynfekcji, mycia naczyń i podłóg. Na śniadanie, obiad i kolację jest wyłącznie ryż z mlekiem lub ze skromnym dodatkiem warzyw. Tutaj muszę zaznaczyć, że na Madagaskarze ryż jest głównym składnikiem posiłków serwowanych od rana do wieczora. Na obiad czasami pojawiają się owoce z siostrzanego ogrodu, takie jak pomarańcze czy banany. Tutaj dzieci nie znają cukierków i czekolad, gdyż zwyczajnie sióstr nie stać na kupno słodyczy.

Mimo takiego ubóstwa to dom bogaty w miłość i pomocną dłoń. Widać troskę sióstr, aby zapewnić podopiecznym godne warunki życia. Również z powodu życzliwej atmosfery panującej w domu oraz otwartości na drugiego człowieka każdego dnia przychodzą świeccy wolontariusze, aby pomóc w ogrodzie, posprzątać dom, wyprać czy też wyprasować ubrania. Osobiście jestem pod wielkim wrażeniem ich poświęcenia. Mimo że są podobnie ubodzy jak siostry, a czasem dużo biedniejsi, to jednak znajdują czas, by pomóc potrzebującym.

Oprócz posługi w domu w każdy piątek siostry odwiedzają chorych z parafii. Przyznaję, że trudny był dla mnie widok warunków, w jakich oni mieszkają. Stare, walące się domy zbudowane na błotnistym terenie, w środku prowizoryczne łóżka, które czasem są jedynym meblem, brak środków do higieny, ubrań czy odpowiedniej pościeli. Siostry oprócz modlitwy z chorymi ofiarują im również skromne wsparcie finansowe potrzebne na jedzenie.

Lekcja życia

Ogólnie praca w Domu Miłosierdzia uczy mnie rozumieć, na czym polega służba – jak lubią określać siostry swoją posługę – dla osób niepełnosprawnych. To, co w świecie osób „zdrowych” jest prostsze, jak na przykład ubieranie, karmienie, tak tutaj tego typu czynności wymagają większej cierpliwości i poświęcenia. Praca w niedostatku również uczy pokory oraz akceptacji rzeczywistości takiej, jaka jest w danych warunkach. Nie mamy kredek, malowanek, zabawek i innych rzeczy, do których mają dostęp dzieci z bogatszych krajów. Mimo to posługa ta ma sens i nie wolno się poddawać.

Dziękuję Bogu, że tu trafiłem i choć przez chwilę mogę towarzyszyć siostrom w ich ciężkiej i niełatwej pracy. Największą nagrodą pozostanie dla mnie uśmiech podopiecznych, którzy czasem tylko w taki sposób mogą wyrazić swoją radość z obecności drugiego człowieka.