Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie przypuszczałem nawet, że moją nową misją będzie Sudan Południowy, kraj położony nad Nilem w Afryce, a dokładniej farma i wioska, której nazwa brzmi Akol Jal, czyli „Miejsce Zachodzącego Słońca”, dostałem od kogoś książkę z bajkami z Krainy Plemienia Dinka, plemienia żyjącego właśnie na terenie Sudanu Południowego. Ktoś opowiedział mi historię o ludziach szczupłych i wysokich, o pasterzach dniem i nocą troszczących się o swoje stada, wytrwałych i nigdy niewycofujących się z walki wojownikach plemienia Dinka, którzy zamieszkują rozległe mokradła i szeroko rozpościerające się pastwiska Sudanu Południowego.
Zahartowani myśliwi, pasterze olbrzymich stad bydła, ludzie pijący mleko wymieszane z krwią krów, śpiący na gołej ziemi bądź używający jako posłanie bydlęcych skór, którzy w zaciekłym treningu nieustannej walki o to, kto jest mocniejszy, kto wygra, przekazują następnemu pokoleniu plemienne przesłanie: „Bądź dzielny i wytrwały, nigdy się nie poddawaj, a kiedy śmierć zajrzy ci w oczy, przyjmij ją jak siostrę”.
W porze deszczowej członkowie plemienia Dinka zmieniają miejsce zamieszkania na położone wyżej, by w porze suchej wraz z opadającą wodą znów znaleźć wodopój i nieco trawy dla swojego bydła. Domy budują z gliny, a tymczasowe chaty pokryte trawą służą im za miejsce na nocleg. Gotują pod drzewem na palenisku z trzech kamieni. W cieniu drzew spędzają też większość dnia, gdyż skwar pory suchej nie pozwala na pracę.
Wieczorem, w czasie jedynego w ciągu dnia posiłku, dzieci zawsze siedzą w swoim gronie, młodzież z młodzieżą, a dorośli i starcy wspólnie na odrębnym miejscu. Dopiero po przejściu inicjacji do dojrzałego życia młodzież będzie mogła usiąść wśród starszyzny i zabrać głos podczas klanowej czy wojennej narady. O tym, kogo poślubi panna młoda, przesądza u Dinków liczba krów, które rodzina pana młodego przekaże rodzinie dziewczyny. U żony szczególnie ceniony jest wzrost. Jeśli kobieta jest wysoka, liczba krów tej swoistej „opłaty” wzrasta nawet do 300 sztuk. „Tak jest dziś i tak zostanie na zawsze – mówią najstarsi mieszkańcy wiosek – bo tak było zawsze”.
O tym, jak „było zawsze”, mówią też miejscowe bajki i legendy. Bajki Sudanu Południowego pt. "Dinka Folktales" zebrane przez Jacoba J. Akol, bajki "Dinka Folktales. African Stories From The Sudan" zapisane przez Francis Mading Deng, "Tales from Sudan" napisane przez Denys Johnson-Davies i Al-Islam Mahmoud Seif, a także "Dinka folktales from Sudan" zebrane przez kobiety z plemienia Dinka ze wspólnoty w Canberra w Sudanie Południowym to cztery książeczki z opowiadaniami dla dzieci, które dostępne są jednak tylko dla czytelnika spoza granic Sudanu Południowego – w Europie i Ameryce.
W ostatnim czasie, mimo wielu misyjnych spraw i zajęć, postanowiłem zebrać nieco historyjek i bajek opowiadanych przez miejscowe kobiety, kiedy układają swoje dzieci do snu. Kto wie, może kiedyś powstanie z nich „Wielka księga baśni Sudanu Południowego”?
Warto mieć marzenia. Zorganizowałem także konkurs bajkowy na najlepszą historyjkę, bajkę, baśń czy opowiadanie. Do udziału w konkursie zgłosiło się 40 dziewcząt ze szkoły średniej prowadzonej przez siostry loretanki w Rumbek. Do konkursu zakwalifikowało się ponad 60 bajek. Każda z nich jest po prostu przesycona duchem baśni i fantazji, a opowiedziana przez kogoś, kto ją kiedyś w dzieciństwie usłyszał, nabiera tym samym większej wartości. Poniżej zamieszczamy jedną z bajek.
O. Tomasz Nogaj SJ,
Akol Jal – Rumbek, Sudan Południowy
Lew i jego żony
Dawno, dawno temu żył sobie lew, który nie miał żony. Robił wszystko, co mógł, by znaleźć dla siebie towarzyszkę życia, ale nie udawało mu się to. Każda piękność twierdziła, że nie umiałaby znieść jego chciwości i okrucieństwa, i odmawiała poślubienia lwa. Pewnego dnia lew wyszedł na górę, która znajdowała się za jego kryjówką, i zaczął płakać. Jego mocny głos odbijał się od gór i wstrząsnął całą doliną, gdy śpiewał:
Lew nie ma żony
I spędza cały czas w górach.
Lew nie umie znaleźć sobie żony
I spędza cały swój czas tutaj.
Nie mam żony,
Żyję sobie i umrę w górach.
Nagle pojawiła się pani motylkowa, która z wdziękiem zaczęła tańczyć wokół lwa i śpiewać:
Lwie, mogę zostać twoją żoną,
Nasz królu, jestem tu dla ciebie jako żona,
Lwie, we mnie masz żonę tuż obok.
Lew zabrał panią motylkową do domu i została ona jego żoną. Jednak po tygodniu musiała odejść. Wymagania, jakie lew stawiał swojej żonie, były dla niej zbyt wygórowane. Problemy zaczęły się dzień po powrocie lwa z polowania. Zobaczył bowiem, że zniknęła najlepsza część suszonego mięsa, a żona niestety nie umiała wytłumaczyć, co się z nim stało.
Okazało się, że w pobliżu mieszkał bystry lis, który kradł mięso należące do lwa. Lew chciał więc taką żonę, która umiałaby złapać lub odstraszyć lisa, gdy lew będzie z dala od domu, na polowaniu. Żona, która nie potrafiła poradzić sobie z lisem, była bezużyteczna, więc lew nakazał pani motylkowej natychmiast opuścić jego dom.
Lew poślubiał i odprawiał w ten sposób kolejne żony. Były ich setki. Poślubił nawet słonicę, ale i ona nie poradziła sobie ze złapaniem lisa. W końcu lew poznał i poślubił panią rak. Kiedy wyszedł z domu na polowanie, pani rak schowała się za drzwiami. Jak to zwykle bywało, lis wszedł na teren gospodarstwa lwa i rozejrzał się wkoło. Nikogo jednak nie zobaczył. Dwukrotnie głośno zawołał, ale nikt mu nie odpowiedział. Zadowolony, że nikogo nie ma w domu, lis pchnął drzwi do domu, chcąc wejść do środka.
Pani rak natychmiast złapała nogę lisa i trzymała ją mocno. Lis próbował się uwolnić i uciec, ale nie zdołał nic uczynić. Chwyt pani rak był tak mocny, że jej kleszcze mocno wbiły się w ciało lisa, który prędko się poddał. Zaczął skowyczeć, błagając panią rak o litość:
Proszę, zostaw moją nogę, wypuść mnie.
Nigdy więcej nie przyjdę już do domu lwa.
Wypuść mnie.
Proszę zostaw moją nogę,
Nigdy więcej nie przyjdę już na posiadłość lwa,
Wypuść mnie!
Mimo że lis łkał, pani rak nie wzruszyła się tym i nie zwracała na lisa żadnej uwagi. Trzymała go kurczowo do momentu, aż wrócił lew. Lew po powrocie zabił lisa i postanowił ustawić jego trofeum nad paleniskiem wraz z resztą mięsa, która mu jeszcze została. I tak lew i pani rak żyli długo i szczęśliwie…
Bajka opowiedziana przez Elizabeth Achol Andrew Ayiu z Awerial County, uczennicę szkoły średniej sióstr loretanek w Rumbek, Sudan Południowy.
Oryginalny tytuł bajki „The lion and his wives”. Tłumaczenie na język polski Agnieszka Kostka.