Jesteś tutaj

Historia trzech drzew

Tadeusz Kasperczyk SJ (tłum.)
19.05.2013

Bardzo, bardzo dawno temu w ogromnym lesie na szczycie góry trzy sąsiednie drzewa dzieliły ze sobą swoje marzenia.

Pierwsze drzewo mówiło: „Marzę, by pewnego dnia ktoś zrobił ze mnie piękną skrzynkę, w której właściciel będzie przechowywał swoje drogocenne przedmioty. Wtedy będę wypełniony złotem i sre­brem, drogocennymi kamieniami i szafirem. Będę pokryty wspaniałymi rzeźbami i ozdobiony tak pięknie, że wszyscy, którzy na mnie spojrzą, zachwy­cą się”.

Drugie drzewo mówiło: „Ja chcę stać się wiel­kim statkiem. Na mój pokład będą wchodzić wielcy królowie i wspaniałe królowe. Będę pływał po całym świecie, po wszystkich morzach i oceanach. Moi pa­sażerowie będą się czuć bezpiecznie, kiedy zobaczą, jak solidnym jestem okrętem”.

Trzecie drzewo mówiło: „Ja zaś chcę rosnąć i rosnąć... Będę najwyższym i najprostszym drzewem na świecie. Kiedy popatrzą na mnie ludzie stojący u podnóża góry, zobaczą mnie blisko nieba i blisko Boga. Będę drzewem szlachetnym i dostojnym. Lu­dzie zawsze będą o mnie pamiętać”.

Po wielu latach, pełnych westchnień i pragnień, by marzenia te się spełniły, pewnego dnia trzech drwali weszło w głąb lasu. Kiedy jeden z drwali zbliżył się do pierwszego drzewa, powiedział: „Wi­dać, że to solidne drzewo i cieśla na pewno da mi za nie dobrą zapłatę”. Chwycił więc za siekierę i szybko powalił drzewo na ziemię. Nasze drzewo jest teraz najszczęśliwszym drzewem przekonane, że stolarz zamieni je w ozdobną szkatułkę na klejnoty, o czym przecież od wielu lat marzyło.

Drugi drwal zauważył drugie drzewo i rzekł do siebie: „To drzewo, jakiego mi trzeba – solidne i wy­trzymałe. Na pewno dobrze go sprzedam wytwór­com łodzi”. I to drzewo było szczęśliwe, myśląc, że będzie użyteczne przy budowie ogromnego statku.

Kiedy trzeci drwal przybliżył się do trzeciego drzewa, zadrżało ono z obawy, że czeka je ten sam los, co jego sąsiadów. Zaczęło więc tracić nadzieję na dotknięcie nieba swoimi gałęziami i szansę na zbli­żenia się do Boga. Trzeci drwal mówił zaś do siebie: „Nie wiem jeszcze, co z tego drzewa zrobię. Zoba­czę później”. Przyłożył do pnia swoją siekierę, powa­lił drzewo na ziemię i w ten sposób zniweczył jego wspaniałe marzenia, by dosięgnąć nieba.

Kiedy pierwsze drzewo dotarło do stolarza, ten zrobił z niego najzwyklejsze koryto do karmienia domowych zwierząt. Sprzedał go pewnemu rolniko­wi, a ten umieścił je w oborze i napełnił sianem. To nie było to, o czym całe życie marzyło nasze drzewo. Biedactwo chciało być wypełnione klejnotami, a tu taka niespodzianka.

Z drugiego drzewa zrobiono zwykłą łódkę ry­backą, która mogła pływać jedynie po niewielkim jeziorze. Nasze drzewo nigdy już nie będzie mogło wypłynąć na szerokie morza i oceany. Nigdy już nie zobaczy wielkiego świata.

Z trzeciego drzewa zrobiono belki i postawio­no je w kącie stolarni. Ale to nie miało już dla nie­go żadnego znaczenia, bo jego marzenie umarło już w lesie, kiedy zostało powalone na ziemię.

Mijały lata i nasze drzewa zapomniały o swych marzeniach. Tymczasem pewnego dnia do stajni, gdzie znajdowało się koryto zrobione z pierwszego drzewa, przyszli zmęczeni podróżni – mężczyzna i jego brzemienna żona. Kilka godzin po ich przy­byciu w stajence narodził się Chłopiec, którego mat­ka, owinąwszy pieluszką, położyła w żłobie. Jej mąż, który był cieślą, chętnie zrobiłby Dzieciątku łóżecz­ko, ale wszystkie swoje narzędzia zostawił w domu. W stajni jednak stało się coś dziwnego. Nasze drze­wo zrozumiało powagę wydarzenia. Zrozumiało, że jego prośba została wysłuchana w sposób zgoła nie­oczekiwany. Bóg bowiem powierzył mu największy Skarb w historii świata.

Wiele lat później grupa ludzi weszła do rybackiej łódki zrobionej z drugiego drzewa. Jedna z owych osób była tak zmęczona, że od razu zasnęła. Kiedy ludzie ci wypłynęli na środek jeziora, rozpętała się wielka burza. Wiatr był tak silny, że nasze drzewo nie było w stanie stawić mu oporu. Myślało więc już o najgorszym: o tym, że pójdzie na dno i pociągnie za sobą swoich pasażerów. Tymczasem rybacy obudzili śpiącego, a Ten powstawszy, wzniósł ręce ku górze i, zwracając się do rozszalałych fal jeziora, powie­dział: „Pokój”, a wtedy burza błyskawicznie się uciszyła. Widząc to, nasze drzewo zrozumiało, że przewozi na swoim pokładzie Króla królów. Także marzenie drugiego drzewa się spełniło, choć w zu­pełnie nieoczekiwany dla niego sposób.

Po wielu latach samotności w ciemnym kącie szopy, pewnego piątkowego poranka, ktoś przyszedł, by zabrać belki z trzeciego drzewa. Umieszczono je na plecach pewnego Człowieka, którego zmuszo­no, by niósł owo drzewo przez ulice miasta, pośród wyzwisk i złorzeczeń otaczającego Go tłumu. Kiedy dotarł On na miejsce, przybili Go do drzewa, które potem ustawili na szczycie góry, by na nim umarł. Po śmierci tego Człowieka Jego ciało ściągnięto z krzy­ża i umieszczono w grobie. Nasze drzewo widziało i słyszało to, co działo się w ciągu tych wielu go­dzin. A niedzielnego poranka zrozumiało, że także jego marzenie sprzed lat, by swoimi gałęziami do­tknąć nieba, było niczym w porównaniu z tym, co wydarzyło się naprawdę. Wszystkie pokolenia będą bowiem mówić o drzewie Krzyża, do którego przy­bito Jezusa, naszego Pana i Boga. Nasze drzewo nie mogłoby być bliżej Boga.

Morał tej historii jest jeden: jeśli w naszym życiu coś się dzieje nie tak, jakbyśmy chcieli, to trzeba so­bie przypomnieć, że Bóg ma wobec nas własny plan. Jeżeli pokładamy naszą ufność w Bogu, On udzieli nam o wiele więcej niż to, o co Go prosimy, i to, cze­go potrzebujemy. Każde z trzech drzew widziało, jak jego marzenie się spełnia, choć nie w sposób, jakiego oczekiwało. Zawsze pozostanie dla nas tajemnicą to, co Bóg dla nas przygotowuje. Możemy być jednak pewni, że Jego zamiary nie są naszymi, ale są one do­skonałe i dla nas najlepsze.

(Tekst zaczerpnięty z Internetu)