Jeszcze mieszkając w Polsce, myślałam o podjęciu duchowej i finansowej adopcji dziecka z biednego kraju misyjnego. Kiedy przyjechałam do Stanów Zjednoczonych, w domach amerykańskich rodzin zauważyłam zdjęcia dzieci z odległych krajów przyczepione do lodówek. Moi znajomi mówili: „Wiesz, to jest moje dziecko, mój wnuczek...”, wskazując na zdjęcia „adoptowanych” przez nich dzieci. Było to bardzo wzruszające. Wiedziałam już wtedy, że i ja chcę w podobny sposób wesprzeć ubogie dziecko, ale pragnęłam najpierw znaleźć godną zaufania organizację, która by mi to umożliwiła.
Kiedy do Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago, z którym jestem związana już od wielu lat, przyjechał misjonarz, ojciec Czesław Tomaszewski i opowiedział o „Adopcji serca”, byłam pewna, że znalazłam to, czego szukałam. Okazało się, że „Adopcja serca” jest dziełem prowadzonym przez katolickiego księdza, a do tego przez ojca jezuitę, który przez wiele lat pracował na Madagaskarze, gdzie wybudował i prowadził szkołę.
Postanowiłam, że będę wspomagała dziewczynkę, ponieważ los dziewczynek w wielu krajach Trzeciego Świata jest trudniejszy niż los chłopców. Miesięczny koszt „Adopcji serca” wynosi 20 dolarów. Dzięki tej sumie moja „adoptowana córeczka” Françoise uczęszcza do prywatnej szkoły prowadzonej przez siostry baptystynki. Cieszę się, że poprzez szkołę może ona poznawać, kim jest Chrystus, że jest otoczona miłością sióstr i że mimo biedy, której doświadcza na co dzień, poznaje też inny, lepszy świat. W szkole zawiera nowe przyjaźnie, ma możliwość rozwijania swoich talentów...
Wiem, że solidna edukacja, jaką Françoise otrzymuje w szkole, jest dla niej jedyną szansą na lepszą przyszłość. Codziennie modlę się za nią, a w dniu jej urodzin uczestniczę we Mszy świętej w jej intencji, którą wcześniej zamawiam. Cieszę się, że adopcja jest anonimowa, że mogę otoczyć moje adoptowane dziecko miłością, nie oczekując nic w zamian, i że moja miłość jest przyjmowana.
Od zeszłego roku wspieram też dzieło „Adopcji serca” jako wolontariuszka. Ponieważ mam doświadczenie w księgowości, do moich obowiązków należy rejestracja wpłat dokonywanych przez chicagowskich rodziców. Pomagam, ponieważ chcę być częścią dzieła „Adopcji serca”, chcę dzielić się moimi talentami i wolnym czasem. Z miłym zaskoczeniem zauważyłam, że ludzie, którzy podjęli się zobowiązań finansowych, wywiązują się z nich sumiennie i odpowiedzialnie. Hojność adoptujących rodziców, którzy czasami sponsorują kilkoro dzieci, pokazuje mi, że umiemy pięknie dzielić się tym, co mamy.
Pan Jezus mówi: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Wierzymy, że Chrystus jest obecny w naszych małych braciach i siostrach, wnuczkach i córeczkach z biednych krajów misyjnych i że możemy Go poprzez te dzieci kochać. Za wstawiennictwem Małej Tereski, która choć nigdy nie wyjechała na misje, stała się patronką misji, modlę się w intencji wszystkich rodziców adoptujących, wolontariuszy oraz misjonarzy pracujących w różnych częściach świata.
Monika Szymańska,
wolontariuszka z Chicago
Grupa wolontariuszy „Adopcji serca” w Chicago powstała w 2014 roku i zajmuje się promocją dzieła duchowej i finansowej adopcji dzieci z biednych krajów misyjnych oraz prowadzeniem rejestracji dokonywanych wpłat. Około 120 osób na terenie Chicago podjęło „Adopcję serca”. Obecnie wolontariusze pracują nad przygotowaniem kiermaszu misyjnego, który będzie miał miejsce w Jezuickim Ośrodku Milenijnym 1 marca 2015 roku.