Jesteś tutaj

Wyprawa do Chunga

Jakub Maria Rostworowski SJ
19.05.2013

Z 35 stacji misyjnych naszej rozległej parafii najwięcej emocji, trochę strachu i niezapomnianych przeżyć dostarcza Chunga. Odwiedzamy tam małe osiedle dla straży parku narodowego, który jest re­zerwatem wszelkiego rodzaju afrykańskich zwierząt. By dojechać do skupiska zwierząt w pobliżu wiel­kiej rzeki Kafue trzeba pokonać około 80 km. Jest to jakby pas ochronny, gdzie nie wolno osiedlać się lu­dziom. Po pokonaniu tego odcinka, już przy drodze, pojawiają się antylopy, zebry, dzikie świnie i od czasu do czasu całe rodziny słoni. Parę razy, kiedy słonie przechodziły drogę, musiałem zatrzymać samochód i odczekać. Są agresywne. Mogą przewrócić auto i wyrządzić krzywdę pasażerom. Bardzo niebezpiecz­ne jest też fotografowanie słonia z bliska, z użyciem flesza, bo on myśli, że to światło może go zabić. Tak zdarzyło się jednej białej turystce, gdy nieostrożnie zbliżyła się do słonia robiąc zdjęcia. Trąbą uniósł ją w górę, uderzył o ziemie i stratował przednimi nogami. Ten wypadek spowodował, że słoń został zastrzelony. W jego ciele znaleziono ok. 50 kul. Potwierdza to, że jak się strzela do słonia to kule wchodzą w jego ciało jak w poduszkę. Słonia można zabić jedynie trafiając w serce, lub w mózg.

Na miejscu w Chunga jest skupisko około 200 ludzi, ze szkołą podstawową i internatem. Wszędzie można spotkać małpy, bardzo blisko domów prze­chodzą antylopy i dzikie świnie, szukające odpad­ków jedzenia. Od czasu do czasu blisko zabudowań majestatycznie kroczy słoń.

Mszę św. w Chunga odprawiam w klasie miej­scowej szkoły, gdzie też modlą się ludzie z innych Kościołów. Ostatnim razem wydarzył się można po­wiedzieć cud, bo na Msze św. przyszli także prote­stanci i zielonoświątkowcy. Było nas wszystkich po­nad 100 osób. Czułem, jak ludzie potrzebują kapłana i jak wszyscy tęsknią za sakramentami. Tym razem jak spowiadałem, dosłownie dwa metry od mojego miejsca, przeleciała duża grupa afrykańskich dzi­ków. Później skomentował to katechista, tłumacząc, że chciały się wyspowiadać. Ja natomiast żartuję, że w Chunga do Mszy św. służą mi słonie. W Chunga zawsze doświadczam potęgi i mocy Bożego stworze­nia. Na każdym miejscu coś się rusza i ucieka, ale nie za daleko, bo zaraz ciekawie się przygląda. Zwierzęta są tutaj ufne, bo nikt do nich nie strzela. Ta harmo­nia świata przyrody i piękna zawsze zostawiają mi niezapomniane przeżycia. Dzielę się tym, bo jest to jedna z największych nagród za moją pracę misyjną w Zambii.

Szczęść Boże!

Mumbwa, 3.11.2009 r.