Nazywam się Miray Manda Ratsikiniony. Moje dzieci są jednymi z wielu beneficjentów „Adopcji serca”. Piszę ten artykuł, aby przybliżyć Państwu naszą sytuację, jaką przeżywamy po każdym przejściu cyklonu.
Dewastacyjne cyklony przechodzą przez nasz kraj w porze deszczowej, czyli mniej więcej od stycznia do kwietnia. Doświadczamy ich na Madagaskarze każdego roku, bez wyjątku. Towarzyszą im ulewne deszcze powodujące powodzie. Najbardziej poszkodowani są przez nie mieszkańcy niżej położonych regionów, którzy niejednokrotnie tracą wszystko, co posiadają, choć i tak mają bardzo niewiele. Większość mieszkańców Czerwonej Wyspy jest w trudnej sytuacji materialnej. Jesteśmy bardzo biedni. Zniszczenia, jakie niesie z sobą każdy cyklon, są ogromne i pogrążają całe nasze społeczeństwo w jeszcze większej nędzy.
Madagaskar w rankingu Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz Banku Światowego z 2013 roku został uplasowany wśród dziesięciu najuboższych krajów świata. Ponad 70 proc. populacji żyje w ubóstwie, a ponad 50 proc. w ekstremalnym ubóstwie1. Tę sytuację pogarsza powtarzający się cyklicznie cyklon i ani poszkodowani, ani rządzący krajem nie znajdują wyjścia.
Skutki cyklonu
W 2015 roku cyklony poczyniły spustoszenie w wielu częściach wyspy. Ofiarą powodzi padły nawet duże miasta. Według danych opublikowanych przez BNGRC (Bureau National de Gestion des Risques et des Catastrophes – Narodowe Biuro Zarządzania Kryzysowego) z 27 lutego 2015 roku, wskutek przejścia cyklonów do tej pory zginęło 14 osób, a 41 881 mieszkańców wyspy zostało poszkodowanych, w tym 27 097 mieszkańców regionu Antananarivo (stolica kraju). Ponadto 18 928 osób musiało opuścić swoje domostwa, ponieważ po przejściu cyklonu domy nie nadawały się już do zamieszkania. W dzielnicy, w której mieszka moja rodzina, 1413 poszkodowanych osób musiało opuścić swoje domy. Woda zalała je aż po dachy.
Zalane przez wodę czy zburzone przez cyklon domy to tylko część pocyklonowych zniszczeń. Przejście cyklonu powoduje ogromne straty także w rolnictwie i hodowli zwierząt. Zniszczeniu ulegają chociażby narzędzia wykorzystywane w gospodarstwach albo zostają one porwane przez wodę. Mimo że to narzędzia jeszcze dosyć prymitywne, to i tak dla malgaskich rodzin są bardzo kosztowne. Obok prostych pługów przykładem może być tu wóz, do którego zaprzęga się byki i który wykorzystywany jest do transportu rzeczy czy przewozu osób.
Innym narzędziem pracy, dzięki któremu możliwe stają się zarobek i utrzymanie rodziny, jest maszyna do szycia. W stolicy, na ulicach ubogich dzielnic kobiety, przycupnięte pod drzewem, obok jakiegoś domu czy sklepu, naprawiają odzież lub szyją nowe ubrania, by w ten sposób zarobić na utrzymanie rodziny. Dopiero wieczorem, gdy słońce już zachodzi, cały sprzęt zanoszą do swojego domu, najczęściej glinianej nory, aby następnego ranka znowu wyjść do swojego „zakładu pracy” i zarobić parę groszy dla dzieci na chleb.
Cyklony nie wybierają, a anomalie pogodowe nie mają litości. Kiedy w nocy nagle zerwie się nawałnica, wybudowane ze zwykłej gliny domki po prostu się rozpływają i zamieniają w błoto. Zaskoczeni ludzie nie mają czasu, by ratować swój mizerny dobytek, w tym często także sprzęt do ulicznego zarobkowania. Ratują dzieci, swoje życie i najwyżej odrobinę jedzenia, jeśli w ogóle jeszcze coś mają. Cały sprzęt tonie w wodzie i błocie lub zabrany przez żywioł jest już nie do odzyskania.
Pozbawieni swego mizernego dobytku, który pozwalał im zaledwie na przeżycie, z dnia na dzień pozostają bez jakichkolwiek środków do życia. Nie mają co jeść, ani w co się ubrać. Dziesiątkowani z powodu chorób i głodu tracą jakąkolwiek nadzieję na poprawę sytuacji.
Trudna sytuacja popowodziowa i potrzeba pomocy
Rząd, choć w minimalnym stopniu, przychodzi jednak z pomocą poszkodowanym wskutek cyklonu i powodzi, umieszczając ich w bezpiecznym miejscu i zaopatrując w niezbędne rzeczy codziennego użytku, przede wszystkim w wodę i trochę żywności, a także w najpotrzebniejsze ubrania i środki czystości. Ponadto w rządowym przytułku dla powodzian i poszkodowanych przez cyklon bezpłatne są lekarstwa. Na tym jednak pomoc się kończy. Jeśli otrzymane lekarstwa nie wystarczą bądź potrzebne są dodatkowe, jeśli potrzebna jest pomoc lekarza, trzeba to wszystko zapewnić sobie we własnym zakresie. Konsultacje lekarskie są u nas bardzo kosztowne. Mało kogo na nie stać. Ci, którzy nie mają na nie środków, skazani są po prostu na śmierć.
W Ampanefy, regionie rolniczym, gdzie mieszkam, poszkodowanych wskutek przejścia w lutym tego roku cyklonu o nazwie Chedza, w którym stracili oni całe swoje mienie, umieszczono w prowizorycznych namiotach. Wprawdzie pod „dachem” namiotu, ale na przesiąkniętej wodą ziemi, w błocie, bez najpotrzebniejszych rzeczy. Jak długo można mieszkać w tak szkodliwych i niewygodnych warunkach? Komary, których ukąszenie powoduje śmiercionośną malarię, a także inne owady robią wszędzie spustoszenie. Pierwszymi ofarami tego nieszczęścia są oczywiście dzieci.
Mimo pomocy ludzi dobrej woli oraz organizacji BNGRC (Narodowe Biuro Zarządzania Kryzysowego) wiemy, że nasze problemy dopiero się zaczynają. Pomoc, jaką mamy, wkrótce się skończy. Kiedy woda, która zalała nasze domostwa, opadnie, musimy powrócić do normalnego życia. Odbudować nasze domy, doprowadzić do porządku nasze poletka2, kupić nowe narzędzia do pracy w gospodarstwie czy narzędzia rzemieślnicze. To wszystko wymaga czasu i pieniędzy. Obecnie ceny różnych, najpotrzebniejszych towarów są ponaddwukrotnie wyższe. Na przykład cena jednego worka węgla drzewnego, bez którego przyrządzenie posiłku w mieście jest prawie niemożliwe, wzrosła z 14 000 ariary do 35 000 ariary.
Niełatwa jest też sytuacja dzieci: wszystkie ich szkolne przybory uległy uszkodzeniu lub zostały porwane przez wodę. Musimy więc kupić im nowe przybory, a przede wszystkim zeszyty, które są u nas drogie. Zniszczone zostały także zeszyty z notatkami zrobionymi podczas lekcji w szkole, które stanowią najważniejszą pomoc w nauce i w przygotowaniu się do egzaminu. Trzeba będzie zatem kupić nowe i przepisać ich treść od innych uczniów, których te cenne i jedyne pomoce szkolne ocalały.
Najstraszniejszą dla nas szkodą tegorocznego cyklonu jest przerwanie tamy Sisaony3. Wskutek tego kataklizmu woda przyniosła z rzeki na ryżowiska ogromną ilość piasku. Setki hektarów ryżowisk stały się w ten sposób niezdatne do uprawy ryżu, który dla Malgaszów jest głównym pożywieniem. Po powodzi ziemia zwykle staje się zapiaszczona i niezdatna do uprawy ryżu. Wielu uważa, że wszystko, czego doświadczamy, to tak naprawdę nasza wina, bo dobrowolnie wybraliśmy nisko położony teren na budowę naszych domów, mimo że ziemie te często nawiedzane są przez powodzie. Nikt nie chce zrozumieć, że ludzie tacy jak my nie mają pieniędzy, by kupić ziemię na terenie położonym dużo wyżej, a tym samym mniej narażonym na powódź, bo jest ona bardzo droga. Nawet jeśli taki teren uda się znaleźć, żaden biedny człowiek – a my tacy jesteśmy – nie będzie w stanie go sobie kupić.
Prawdopodobne przyczyny powodzi
Moim zdaniem jedną z kluczowych przyczyn takiego stanu rzeczy jest budowa fabryk i zakładów przemysłowych w pobliżu sieci kanałów przeznaczonych do odprowadzania wody gromadzącej się w czasie intensywnych opadów. Nie znajduje ona ujścia, lecz ulega spiętrzeniu i zalewa nawet całe dzielnice miasta. Nasza stolica – Antananarivo – położona jest w środkowej części wyżynnej wyspy, na wysokości ok. 1400 m n.p.m. W przeważającej jednak części to teren płaski z dużą ilością pól ryżowych. By ogromna masa wody spadająca w czasie obfitych deszczy i spływająca z gór szybko znalazła ujście w przepływającej opodal rzece Ikopa, wybudowano system kanałów. Bogaci przemysłowcy, pochodzący spoza Madagaskaru, wykupują łatwo dostępne i niedrogie ziemie, które w dużej części funkcjonowały wcześniej jako ryżowiska. Aby pola ryżowe mogły się stać terenami budowlanymi, na których będzie można postawić fabrykę, zakład przemysłowy, obiekty handlowe czy inne „świątynie” biznesu, podnoszą ich poziom, robiąc ziemne nasypy. Nie zważają przy tym na istniejącą już strukturę kanałów, ale je po prostu zasypują. Utworzone nasypy stają się zaporą i uniemożliwiają odpływ wody. Wody gromadzące się w wyniku obfitych i ulewnych opadów zaczynają tworzyć coś na kształt sztucznego jeziora. Zalewają istniejące tam budynki, w których w przeważającej większości mieszkają ludzie biedni. Woda niszczy cały ich dobytek i zmusza do przeprowadzki w inne miejsce, gdzie koczują w wybudowanych przez siebie prowizorycznych szałasach: na wałach, na drogach, na terenie wyżej położonym. Koczują tam nadal, ponieważ ich gliniane ubogie domki ciągle znajdują się pod wodą, która nie ma jak odpłynąć do rzeki. Są jednak dobrzy ludzie, którzy starają się pomóc cierpiącym z powodu tego kataklizmu. Bardzo nas poruszyło, że przy tym nieszczęściu, jakie nas dotknęło, znaleźli się dobrzy Malgasze, którzy pospieszyli nam z pomocą. Przynieśli nam jedzenie i ubrania. Podzielili się z nami tą odrobiną, którą sami posiadali. Oni również mają na co dzień trudności, aby – jak to się potocznie mówi – związać koniec z końcem. Należy pamiętać, że – zgodnie ze wspomnianą ankietą – wskaźnik ubóstwa na Madagaskarze wzrósł z 68,7 proc. w 2005 roku do 76,9 proc. w 2015 roku. Przesyłam wam kilka zdjęć ukazujących naszą sytuację, którą przeżywamy niemal każdego roku. Dziękuję z serca za wszystko, co zechcecie dla nas zrobić, aby nam pomóc i choć trochę poprawić nasz los.
Manda Miray Ratsikiniony
Tłum. i oprac. red.
1. Za: http://www.pcsa.org.pl/products/madagaskar-ekstremalne-ubostwo-powodem-i... [przyp. red.]
2. Poletka ryżowe, na których w porze deszczowej uprawia się ryż. W porze suchej można uprawiać tam niektóre warzywa.
3. Rzeczka, która wpływa do rzeki Ikopa, a następnie przez rzekę Betsiboka do Kanału Mozambickiego [przyp. red.].