Jesteś tutaj

Sudan Południowy – kraj, w którym przyszło mi pracować

S. M. Teresa Lipka SSND
30.11.2024

List z Sudanu Południowego: 
Drogi Ojcze Czesławie, pozdrawiam Ojca serdecznie z Sudanu Południowego. W załączeniu przesyłam list z podziękowaniem Dobroczyńcom i opisem, choć częściowym, naszej misji w Sudanie Południowym. Na razie wykorzystałam bardzo małą część przesłanej dotacji – na opłatę czesnego dla dzieci i zakup materiałów papierniczych, stąd nie przesyłam jeszcze żadnego konkretnego rozliczenia. Nowy rok szkolny dopiero przed nami. Chcę dobrze wykorzystać powierzone nam środki. Jeszcze raz serdecznie dziękuję.
Ojcze, przepraszam, że odzywam się dopiero teraz. W listopadzie moja współsiostra z misji w Old Fangak została wybrana na urząd przełożonej generalnej i na początku grudnia wyjechała. Zostałam sama i miałam wiele pracy. Teraz czekam na drugą siostrę. Dziękuję za zrozumienie. 
Życzę Ojcu sił w pracy dla misji i błogosławionego czasu Wielkiego Postu, dziękuję za Ojca zaangażowanie. Z modlitwą 

S. Teresa Lipka SSND, Old Fangak, Sudan Południowy, 6 stycznia 2024 r.

KILKA SŁÓW O SUDANIE POŁUDNIOWYM

Sudan Południowy to państwo położone w Afryce wschodniej ze stolicą w Dżubie (ang. Juba). To najmłodszy i jednocześnie jeden z najuboższych krajów świata. Powstał w 2011 roku po referendum, odłączając się od muzułmańskiego Sudanu. Terytorium Sudanu Południowego jest dwukrotnie większe od Polski. Zamieszkuje go ponad 12 milionów ludzi pochodzących z 64 plemion. Każdy szczep ma odrębne tradycje, kulturę i język. Językiem urzędowym jest angielski, jednak tylko niewielu mieszkańców Sudanu Południowego potrafi się nim porozumieć. Posługują się po prostu swoimi lokalnymi językami, a także częściowo językiem arabskim. Jest tu ogromny problem analfabetyzmu, a dostęp do szkolnictwa i opieki medycznej jest bardzo słaby.

Przez wiele lat kraj był nękany niepokojami i wojnami. Tysiące uchodźców wewnętrznych pozostają w wydzielonych miejscach – obozach. Wiele ludzi boi się powrócić na swe rodzime tereny, ponieważ jest tam niebezpiecznie. Także klęska powodzi trwająca nieustannie od kilku lat uniemożliwia ludziom uprawę ziemi. Pomoc, która przychodzi z zewnątrz, nie jest wystarczająca, wiele ludzi cierpi głód. Problemem jest też wysoka korupcja. Jak pomóc tym ludziom? Jak pomagać, by nie uzależnić ich jedynie od pomocy z zewnątrz, ale uczyć odpowiedzialności? Jak zapewnić dzieciom i młodzieży godne warunki do życia, wzrostu i rozwoju?

MISYJNE POZDROWIENIA W UROCZYSTOŚĆ OBJAWIENIA PAŃSKIEGO

Czcigodny Ojcze Czesławie, drodzy Ludzie dobrej woli z oczami otwartymi na potrzeby i cierpienia naszych braci i sióstr w Chrystusie. Pozdrawiam Was serdecznie z Sudanu Południowego dzisiaj, w uroczystość Objawienia Pańskiego. Wiem, że wiele ludzi łączy się w ten dzień szczególnie z nami, misjonarkami i misjonarzami na całym świecie. Jesteśmy niesieni łaską Bożą, otoczeni Waszą modlitwą i wspierani darami materialnymi. To jest nasze wspólne zaangażowanie w misje, w głoszenie Ewangelii.

Bóg objawia się światu przez nas wszystkich, ale Bóg objawia się także nam w ludziach, których spotykamy, którym posługujemy – w ubogich, a jednocześnie radosnych dzieciach, w młodych ludziach, którzy pragną się uczyć, w matkach zatroskanych o nowe życie i ufających, że będzie dobrze; w ojcach, którzy zmagają się z brakiem środków do życia, z zapewnieniem bezpieczeństwa swoim bliskim. Dziękujemy za Wasze dary – materialne, finansowe wsparcie i wielkie zaplecze modlitwy.

Dzisiaj usłyszeliśmy Ewangelię o Jezusie objawiającym się trzem mędrcom, a poprzez nich całemu światu. Przyglądając się w sercu temu wydarzeniu na modlitwie, uświadomiłam sobie, że przecież gwiazda, która ich prowadziła, była widoczna tylko w nocy, a wędrowali raczej w dzień, bo nocą, gdy nie ma żadnych świateł, nie widać drogi. Nocą musieli dobrze wypatrzeć kierunek i zapamiętać go, by poruszać się w dzień, gdy wydaje się, że wokół widać wszystko. A jednak można zgubić drogę. Trzeba być uważnym i czujnym, nieść w sercu i w umyśle to, co ten kierunek wskazało… Czy gdyby mędrcy zaczęli „mędrkować”, myśląc, że dopiero w świetle widać jasno, gdzie mają iść, i dopiero teraz podejmą logiczną decyzję, znaleźliby Jezusa?

Tak, Pan Bóg czasem przychodzi nocą, wskazuje drogę, wzywa, by pójść w kierunku dotąd nieznanym, by zacząć żyć inaczej niż do tej pory.

ZOBACZYĆ JEZUSA ŻYJĄCEGO W UBOGIM

Jestem przekonana, że posługa misyjna ma sens tylko wtedy, gdy jest pełnieniem woli Bożej, gdy Bóg tego pragnie i woła w ciszy na modlitwie… Tego dostrzegania „gwiazdy” doświadczam na modlitwie w naszej zakonnej małej kaplicy w Old Fangak, w Sudanie Południowym. Często w Słowie Bożym Pan Bóg przychodzi ze swoim światłem, potwierdzeniem, pocieszeniem, wskazówką jak gwiazda, która kiedyś mędrcom wskazywała drogę do Jezusa, a teraz – do Jezusa, który żyje w ubogich, w ludziach w Sudanie Południowym… do Jezusa żyjącego w osobach, z którymi jesteśmy na co dzień.

ZGROMADZENIE SIÓSTR SZKOLNYCH DE NOTRE DAME

Nasze Zgromadzenie Sióstr Szkolnych de Notre Dame jest zgromadzeniem międzynarodowym, istniejącym ponad 190 lat. Obecnie blisko dwa tysiące sióstr posługuje w 30 krajach świata: w Europie, w obu Amerykach, Afryce, Azji i Oceanii. Misję głoszenia Dobrej Nowiny urzeczywistniamy przez wychowywanie i nauczanie. Jesteśmy przekonane, że poprzez edukację przemienia się człowiek i świat. Nikogo nie wykluczamy z naszej troski wychowawczej, jednak szczególnie pomagamy dzieciom, młodzieży i kobietom, zwłaszcza ubogim.

Od 2008 roku, jeszcze zanim powstał Sudan Południowy, nasze zgromadzenie angażuje się w pomoc edukacyjną na tych terenach, w ramach organizacji międzyzakonnej Solidarność z Sudanem Południowym. Obecnie jedna z naszych sióstr, Polka, posługuje w ramach tej misji w południowo-zachodniej części kraju w Yambio. Od czterech lat tworzymy w Sudanie Południowym dwie międzynarodowe wspólnoty naszego Zgromadzenia, jedną w Dżubie – na peryferiach stolicy kraju, w ubogiej części miasta, a drugą na północy kraju w Fangak – pośród największych bagien świata.

MISJA W FANGAK

Misja w Fangak, gdzie obecnie posługuję, jest oddalona od stolicy kraju kilkaset kilometrów na północ. Możemy się tutaj dostać tylko drogą powietrzną, liniami pomocy humanitarnej UNHAS, które docierają tu tylko raz w tygodniu. Z Dżuby, stolicy kraju, lecimy samolotem (ok. 45 min), potem helikopterem (ok. półtorej godziny), a następnie łodzią motorową czasem nawet 2 godziny – w zależności od tego, gdzie mógł wylądować helikopter. To nasz jedyny środek transportu z Dżuby do Old Fangak i z powrotem, bo wokół Old Fangak nie ma żadnych dróg, wszędzie bagna, woda i małe osiedla ludzkie. Liniami UNHAS podróżują tylko osoby związane z misją humanitarną. Taka podróż jest też kosztowna, więc podróżujemy bardzo rzadko. Osoby prywatnie mogą dostać się do Dżuby tylko zatłoczoną odkrytą wielką łodzią, płynąc rzeką Nil i jej dopływem, przez ok. 10 dni i nocy, bez zatrzymywania się, bez postoju, bez żadnych warunków sanitarnych.

Lecąc helikopterem, można obserwować rozległe tereny rozciągające się na ziemi, setki kilometrów bagien, największych na naszym globie. Abstrakcyjne malowidło, brąz i zieleń w różnych odcieniach, niebieskawe wielkie obszary wody oraz granatowe wstęgi Nilu i jego dopływów. Wielkie obszary powodzi. Wśród tej wody i bagien widać małe zagrody, afrykańskie chatki z trawiastymi dachami niczym malutkie wysepki. Gdy zbliżamy się do Old Fangak, widać gęsto położone domki, przystań, baraki kliniki, lądowisko i domki wokół niego, a także ludzi obserwujący nasz helikopter.

Tutejsza społeczność to plemię Nuer. Jest to drugie co do liczebności plemię spośród 64, które zamieszkują Sudan Południowy. Mają własny język, kulturę, tradycje i zwyczaje. Żyją zasadniczo w wielożeństwie. Tylko nieliczni, np. katechiści, mają jedną żonę. Na terenie całej naszej parafii jest tylko kilkanaście małżeństw sakramentalnych.

ŚWIECCY GŁOSICIELE DOBREJ NOWINY

Wiara katolicka jest w okolicach Fangak bardzo świeża. Zadziwiła mnie historia, którą usłyszałam, że wiarę na te tereny przynieśli – można powiedzieć – świeccy, tutejsi Nuerowie. W latach 80. poprzedniego stulecia, gdy emigrowali stąd z powodu wojny, powodzi czy pragnąc zdobyć wykształcenie, usłyszeli Ewangelię głoszoną przez Misjonarzy Kombonianów na północy w Chartumie i na wschodzie w Kenii. Zafascynowani Jezusem i Dobrą Nowiną otwierali na wiarę swoje serca. Ziarna słowa padały na żyzny grunt… Odkrywali, że wiara katolicka jest tą, której pragną.

Przygotowani przez Misjonarzy Kombonianów wracali na swoje tereny i sami zaczynali głosić Słowo Boże. Modlili się o kapłanów, którzy mogliby chrzcić i sprawować Eucharystię… W 1998 roku Pan Bóg odpowiedział na ich pragnienia, posyłając pierwszych Misjonarzy Kombonianów. Od tego czasu minęło nieco ponad 25 lat… To był początek naszej parafii pw. Trójcy Świętej. W ubiegłym roku obchodziliśmy srebrny jubileusz. Ta historia wiary mnie zachwyca.

NASZA PARAFIA

Parafia jest prowadzona nadal przez Misjonarzy Kombonianów. Obecnie jest trzech ojców pochodzących z różnych krajów: z Gwatemali, Peru i Włoch. Przez wiele lat parafianie modlili się także o siostry. Zatem jesteśmy tutaj od trzech lat jako wspólnota Sióstr Szkolnych de Notre Dame. Dotychczas tworzyłyśmy małą dwuosobową wspólnotę: siostra Dominika z Niemiec i ja (siostra Teresa) z Polski. Siostra Dominika w tym miesiącu przejmuje obowiązki przełożonej generalnej naszego zgromadzenia. Modlę się o kolejną siostrę, byśmy razem mogły tutaj służyć.    

Nasza parafia katolicka pw. Trójcy Świętej jest duża i bardzo rozległa. Liczy około 40 tysięcy wiernych. Rozciąga się dziesiątki kilometrów poza Old Fangak we wszystkie strony. W celu lepszego funkcjonowania została podzielona na 7 regionów. Każdy region ma zasadniczo 3 centra (łącznie 25 centrów). Na terenie każdego centrum znajduje się kilka kaplic, tzn. wspólnot wiernych, którzy modlą się czasem po prostu pod drzewami. Łącznie do parafii należy ponad 80 kaplic – wspólnot wiernych. Każda z nich ma swojego świętego Patrona.

NASZE WARUNKI ŻYCIA I PRACY

Jak wspomniałam, nie ma na naszym terenie dróg, nie ma samochodów, wokół są bagna i woda. Około 80 proc. terytorium parafii jest wciąż pod wodą. Środkami transportu są czółna – dłubanki wykonane lokalnie z drewna. Ludzie pokonują też duże odległości pieszo, czasem w wodzie po pas, po bardzo śliskim i grząskim gliniastym podłożu. Misjonarze, by dotrzeć do najbardziej odległych zakątków parafii, wyruszają w podróże misyjne na kilka tygodni, przemieszczając się coraz dalej z miejsca na miejsce, odwiedzając wspólnoty wiernych, sprawując sakramenty – chrztu, pojednania, Eucharystii. Ludzie bardzo cieszą się, gdy ksiądz ich odwiedza, cenią sobie jego obecność, są bardzo wdzięczni.

NASI MISYJNI POMOCNICY

Pomocą misjonarzom w głoszeniu Słowa Bożego służą akolici oraz katechiści. Akolici są odpowiedzialni za poszczególne regiony naszej parafii, z których pochodzą i gdzie też obecnie mieszkają. Katechiści są odpowiedzialni w tych małych wspólnotach rozsianych po rozległym terenie za prowadzenie modlitw i nabożeństw przez cały czas, gdy nie ma księdza. Przygotowują też do chrztu i bierzmowania. Księża misjonarze starają się także zapewnić katechistom dokształcenie. Co roku prowadzą też kilkutygodniowy kurs przygotowawczy dla nowych katechistów.

Wielką pomocą we wspólnotach wiernych są także członkinie Legionu Maryi zaangażowane w życie wiary i pomoc potrzebującym. W naszym kościele parafialnym w Old Fangak można je spotkać codziennie na modlitwie i Mszy świętej. W środowe popołudnia gromadzą się na modlitwie różańcowej.

Kościół tutaj jest bardzo żywy i młody. Młodzież zawsze przygotowuje oprawę liturgiczną Eucharystii w niedziele i święta. Ci młodzi ludzie są bardzo twórczy, co roku komponują nowe pieśni w swoim języku nuer. Liturgia codziennie też jest sprawowana w tym języku. Młodzież zbiera się razem, by ćwiczyć śpiew na liturgię oraz odpowiednie do tego ruchy. Dzieci z grupy Alleluja Dancers ubogacają liturgię swoim tańcem.

DOSTĘP DO EDUKACJI

Wspomniałam na początku, że w Sudanie Południowym jest wielkie zapotrzebowanie na kształcenie. Za względu na konflikty wojenne trwające wiele lat, ubóstwo oraz głód dzieci i młodzież nie miały dostępu do edukacji. U nas, w Old Fangak, kilka lat temu Ojcowie Kombonianie zorganizowali Centrum Kształcenia, które umożliwiało młodzieży przygotowanie się do egzaminu ósmoklasisty. Co roku Centrum rozwijało się o kolejną niższą klasę, a dla kończących szkołę podstawową również stopniowo powstawały klasy szkoły średniej. Od ubiegłego roku szkolnego zaczęła działać już cała ośmioklasowa szkoła podstawowa i czteroklasowa szkoła średnia.

Do szkoły uczęszczają setki dzieci i młodzieży z Old Fangak oraz z innych rozległych części parafii i nie tylko. Jednak wciąż potrzeby są wielkie. Klasy są bardzo liczne, najczęściej 70 i więcej osób. Poziom i wiek uczniów w klasie są bardzo zróżnicowane. Przez wiele lat trwającej w Sudanie wojny nie mieli wcześniej możliwości nauki, więc podjęli naukę z dużym opóźnieniem. Część uczniów przybyła z odległych wiosek, gdzie dzieci uczyły się pod drzewem albo w kościele – jednocześnie kilka klas, po jednej w każdym kącie. Uczniowie nie mają podręczników. Wszystko trzeba przygotować, każdą notatkę, wyjaśnienie, opis, potem zapisać na kiepskiej tablicy, by uczniowie mogli przepisać do swoich zeszytów. Każdą stronę zeszytu dzielą pionową linią na dwie części, by mogło zmieścić się więcej notatek.

PIĘTRZĄCE SIĘ TRUDNOŚCI

Uczniowie, by dojść do szkoły, muszą pokonywać duże odległości. W miesiącach od maja/czerwca do października/listopada jest tu pora deszczowa, a w tym powodzie. Wielu uczniów przemierza drogę w wodzie po pas, w gliniastym bagnie. Nie mają często plecaka czy torby, zatem zeszyty związane razem z ubraniem niosą uniesione wysoko, by ich nie zamoczyć. Po dotarciu do szkoły przebierają się gdzieś na boku w klasie czy za szkołą w szkolny strój – czyli białą koszulę i ciemne spodnie (chłopcy) lub ciemną spódnicę (dziewczyny).

W szkole jest dostępna woda ze studni, uczniowie mogą więc sobie jej napompować i się napić. W domu rano zazwyczaj nie jedzą. Dopiero w południe mają godzinną przerwę i mogą pójść coś zjeść. Niektórzy idą na pobliski targ, niektórzy do domu, jeśli mają bliżej, a ci, którzy mają dalej, jedzą dopiero pierwszy i czasem jedyny posiłek po powrocie ze szkoły. Jednocześnie wielu uczniów nie stać na to, by kupić sobie posiłek. Nie stać ich także na opłacenie czesnego (choć jest ono symboliczne). Czasem przez to uczeń rozpoczyna naukę, ale nie kończy semestru. Z czesnego są opłacani nauczyciele, lecz nie jest ono wystarczające, więc pozostałą część pokrywają misjonarze ze środków darczyńców – ludzi dobrej woli spoza Sudanu Południowego.

TUTEJSZA SZKOŁA

W ubiegłym roku szkoła została powiększona o nowe budynki, by powstała choć minimalna liczba pomieszczeń, po jednej sali dla każdej klasy szkoły podstawowej i średniej. Budowa szkoły, skromne wyposażenie – to także jest możliwe tylko dzięki pomocy darczyńców. Zdajemy sobie sprawę, że często jest to wdowi grosz wielkiej rzeszy ludzi, dzięki czemu są możliwe skromne inwestycje, a jednocześnie bardzo kosztowne, gdyż ze względu na ubóstwo w kraju i brak przemysłu wiele rzeczy trzeba sprowadzić.

Jak wygląda nasza szkoła? To po prostu wiaty pokryte blachą. Również ściany są z blachy, tylko nie dochodzi ona do sufitu, by zapewnić dostęp do klasy światła słonecznego. W klasie jest tylko tablica, długie ławki z metalowych prętów i stoliki. W ubiegłym roku, gdy dobudowywano nowe pomieszczenia, wykonano je na drewnianych podestach. Drewniana podłoga w klasach i weranda zapewniająca dojście do klas to wielka nowość i udogodnienie, ale i wielkie koszty. Stare klasy, a jest ich jeszcze większość, mają zwyczajne gliniane klepisko. W porze deszczowej trudno dojść do klasy, a czasem woda wdzierała się do środka.

JAK SOBIE RADZIĆ W TYCH WARUNKACH?

Wiele ludzi nie potrafi tu ani czytać, ani pisać, nie mają wykształcenia. Ich doświadczenia i wiedza dotyczą innych sfer. Wiedzą, jak przeżyć w tych trudnych warunkach, jak przejść przez bagna i wodę, jak radzić sobie bez wody, jak przeżyć przy dwóch posiłkach dziennie (to luksus) albo tylko o jednym posiłku dziennie, a czasem nawet jedzą co drugi dzień. Wiedzą, jak robić sieci, by łowić ryby, jak dostrzec węża i trafić go celnie strzałą z dużej odległości. Dziewczynki potrafią zrobić sobie lalkę ze starej znalezionej butelki po lekarstwach, by się nią chwilę pobawić, bo na dłuższą zabawę nie ma czasu. Zajmują się młodszym rodzeństwem, miażdżeniem ziaren sorga lub kukurydzy na posiłek, rozpaleniem ogniska, by go ugotować.

Chłopcy, nawet mali, potrafią zrobić piłkę, by zagrać „w nogę”. Z czego? Ze zużytej silikonowej rękawiczki z pobliskiej kliniki (ta nazwa nie oddaje naszego wyobrażenia o klinice, lekarze pracują w namiotach). Zatem zawiązują palce rękawicy, dmuchają, potem zawiązują resztę i zaczynają obwiązywać tak powstały pęcherz jakimiś znalezionymi gałgankami tak długo, aż piłka uzyska odpowiedni kształt i będzie odporna na kopanie…

Ludzie, choć nie mają wykształcenia, potrafią budować domy z pali, które muszą sami zdobyć prymitywnymi narzędziami, z gliny i z trawy. Ich dach z trawy nie przecieka, choć deszcze są tak ulewne jak oberwanie chmury. To tylko niektóre umiejętności i sprawności ludzi plemienia Nuer… więc choć nie mają wykształcenia w naszym rozumieniu, mają swoją wiedzę i swoje doświadczenia.

POCZĄTEK ROKU SZKOLNEGO I ŚWIĘTA ZA PASEM

Kiedy teraz kończę pisać ten list, minęło już trochę czasu od święta Trzech Króli, jest już połowa lutego. Wkrótce w Old Fangak rozpoczną się zajęcia nowego roku szkolnego, po dwóch miesiącach wakacji. Obecnie trwają zapisy do szkoły podstawowej i średniej.

Rozpoczął się już także Wielki Post. Życzę wszystkim Wam, drodzy Przyjaciele misji i wszyscy Ludzie dobrej woli, głębokiego przeżycia tego okresu i dobrego przygotowania do Świąt Wielkanocnych. Niech Pan Jezus Zmartwychwstały Wam błogosławi, udziela swojego pokoju, niech umacnia i strzeże Was i Wasze Rodziny.

Powierzam Panu Bogu Ojca i wszystkich Dobroczyńców. Z wdzięcznością

S. M. Teresa Lipka SSND