Od niedawna przebywam i pracuję w Wyższej Szkole Nauczycielskiej pw. św. Karola Lwangi na misji w Chikuni w południowej części Zambii. Jestem tu duszpasterzem akademickim wśród młodzieży i grona wykładowców. Kształcimy nauczycieli dla szkół podstawowych.
Sama misja Chikuni znajduje się w rejonie wiejskim, 11 km od głównej drogi asfaltowej prowadzącej ze stolicy Zambii Lusaki do turystycznej miejscowości Livingstone nad Wodospadami Wiktorii przy granicy z Zimbabwe. Mieszkają tu ludzie z plemienia Tonga. Zasadniczo są oni rolnikami i hodowcami bydła.
Znak zamożności
Właśnie w soboty słyszy się odgłosy dzwoneczków wiszących na szyi krów, które są prowadzone do dezynfekcji przeciw pasożytom i chorobom bydła. Co tydzień młodzi chłopcy przyganiają swoje stada z różnych stron, żeby utrzymać zwierzęta w dobrej kondycji zdrowotnej. Właśnie krowy są wśród ludu Tonga symbolem bogactwa i pomyślności. Zawierając tradycyjnie małżeństwo, młody człowiek będzie musiał przekazać kilka krów rodzinie swojej przyszłej małżonki. Całe szczęście, że te potężne zwierzęta są z natury łagodne. Nawet małe dzieci mogą je poganiać. Ale czuję się trochę niepewnie, kiedy muszę się czasem przedzierać pieszo bądź samochodem wśród przechodzącego stada.
Piaszczyste drogi i miejscowe zwyczaje
Krowy niszczą też drogi, które są tutaj piaszczyste. Oczywiście głównym powodem ich dewastacji są obfite opady deszczu – rzęsiste ulewy tropikalne w porze deszczowej, które zmywają nawierzchnię i tworzą głębokie rowy po obu stronach drogi. Jazda samochodem w takich warunkach jest nie lada wyzwaniem! Często pojazd kończy w przydrożnym rowie…
Naturalnie niektórzy jeżdżą motocyklem. W Zambii motocyklista raczej założy odpowiedni kask, ale w terenach wiejskich, gdzie nie spodziewamy się policji, jeździ się w ogóle bez kasku. Inaczej niż w Malawi. Tam w miastach większość motocyklistów (choć nie wszyscy) założy kask motocyklowy albo zwykły kask budowlany, który właściwie tylko częściowo chroni w razie wypadku. Wygląda to dosyć dziwnie, by nie powiedzieć komicznie. Ale kraj jest biedny i ludzie uważają, że kask nie jest konieczny i nie ma co niepotrzebnie wydawać pieniędzy. Co więcej, w Malawi rowerzyści podróżują w nocy nieraz bez jakichkolwiek świateł. Zgroza dla kierowców!
Inna ciekawostka to sposób, w jak tutejsi ludzie chodzą w grupie. W Europie osoby idące w tym samym kierunku jako grupa zajmują niemalże całą szerokość chodnika, a jeśli go nie ma, to znaczną szerokość jezdni lub drogi, oczywiście jeśli nie ma samochodów. W Afryce jest inaczej. Tutaj ludzie idą gęsiego, jeden za drugim, a nie obok siebie. Z przodu posuwa się głowa rodziny, ojciec, potem żona i matka, dalej dzieci, które kroczą na końcu szyku. Spowodowane jest to tym, że ludzie poruszają się tu głównie dosyć wąskimi ścieżkami. Nikt nie chce iść pierwszy przez wysokie trawy, ryzykując spotkanie z jadowitym wężem. Panuje też hierarchia w rodzinach i szykiem okazuje się szacunek głowie rodziny.
Coś z finansowego sektora
Porównując Zambię i Malawi, muszę powiedzieć, że pieniądze w obu krajach mają tę samą nazwę: „kwacha” (czyt. kłacza). Oznacza to wschód słońca. Ale wartość waluty różni się bardzo po obu stronach granicy. W Zambii 1 dolar amerykański da nam około 20 kwacha zambijskich. Ale w Malawi za jednego dolara można dostać 1300 kwacha malawijskich. Kiedyś przyjechałem z Malawi do Zambii i chciałem kupić kupon na telefon komórkowy. Poprosiłem o kupon za 50 000 kwacha. Zambijczyk spojrzał na mnie z niedowierzaniem i szybko się zorientowałem, że palnąłem gafę. Chodziło o 50 kwacha zambijskich. W Malawi wszystko kosztuje w tysiącach. Bochenek chleba to 1500 kwacha, tak samo kilogram cukru czy butelka coca-coli (ceny po roku 2020 wzrosły podwójnie).
W Zambii ceny wyglądają niewinnie, ale pieniądze znikają bardzo szybko. Szczególnie ceny paliwa są wysokie. Gdy wydam 500 kwacha zambijskich na paliwo, to wypełnię najwyżej 1/3 baku. A jest to już poważna suma. Ludzie zarabiają około 2000 kwacha miesięcznie, choć nauczyciele w szkole średniej mogą zarobić nawet do 10 000 kwacha zambijskich, jednak podatek wyniesie blisko 40 proc. ich pensji.
Sytuacja polityczno-społeczna Malawi i Zambii
Ogólnie biorąc, Zambia jest bardziej rozwinięta niż Malawi i to nie tylko dlatego, że zambijskie zagłębie miedziowe (okolice Kitwe, 400 km na północ od Lusaki) przynosi ogromne zyski. Mentalność kulturowa tych ludzi jest inna. W Malawi przez wiele lat panowała dyktatura prezydenta Kamuzu Bandy i ludzie musieli być bardzo ostrożni w wypowiedziach i działaniu. Banda rządził krajem żelazną pięścią i choć troszczył się o dobro kraju i jego mieszkańców, nie znosił konfrontacji czy odmiennego zdania. Kto się sprzeciwiał, stawał się pokarmem dla krokodyli (dosłownie). Wiele osób znikało bez śladu, więc ludzie się bali.
W Zambii też przez długi czas rządziła jedna partia polityczna, ale było więcej swobody i wolności. Być może spowodowane jest to tym, że w Zambii istnieją 73 plemiona afrykańskie i kraj podzielony jest na 6 regionów językowych. Głównym językiem porozumiewania się jest więc język angielski, który jednocześnie otwiera ludzi na świat. Natomiast w Malawi używa się głównie jednego języka afrykańskiego – chewa (czyt. czeła) w całym kraju i znajomość języka angielskiego jest o wiele słabsza. Ludzie mogą swobodnie porozumiewać się, używając języka lokalnego, a to nie otwiera ich w tym samym stopniu co Zambijczyków na świat zewnętrzny.
Trzeba jednak zauważyć, że powoli ludzie w Malawi budzą się z uśpienia i zaczynają domagać się zmian w rządzie i systemie państwa, oczekując większej odpowiedzialności od sprawujących władzę. W obu krajach, zarówno w Malawi, jak i w Zambii, panuje oficjalnie demokracja wielopartyjna. Niemniej dużo jest jeszcze do zrobienia, zwłaszcza w sektorze edukacji i ochrony zdrowia. Kościół jest tutaj szanowany i uczestniczy w rozwoju kraju, ale o tym następnym razem.
Chikuni, Zambia