Na wizytę Generała jezuitów, o. Arturo Sosy SJ musieliśmy długo czekać. Planowana była na rok 2021, w którym obchodziliśmy 50-lecie malgaskiej prowincji jezuitów. Niestety, covidowe obostrzenia pokrzyżowały plany i trzeba było wizytę przełożyć. Kiedy czas pandemii minął, Ojciec Generał mógł nas wreszcie odwiedzić. Można powiedzieć, że była to wizyta wyjątkowa, która podniosła nas na duchu i rozgrzała nasze serca, zachęcając do jeszcze bardziej ofiarnej pracy dla naszych malgaskich sióstr i braci w Chrystusie.
Wizyta w Fianarantsoa i Maranie
Wizyta odbyła się w październiku ubiegłego roku. W pierwszych dniach po przylocie na wyspę Ojciec Generał udał się na południe kraju. Swoje kroki skierował najpierw do Fianarantsoa, gdzie 150 lat temu francuscy jezuici rozpoczynali swoje pionierskie misje na Czerwonej Wyspie i gdzie do dnia dzisiejszego posługują w trzech dystryktach misyjnych. Tutaj właśnie prężnie funkcjonują prowadzone przez nich dzieła (między innymi College św. Franciszka Ksawerego – szkoła średnia i wyższa, dom rekolekcyjny). Ojciec Generał odwiedził szkołę w Fianarantsoa i spotkał się z jej pracownikami i młodzieżą. Później rozmawiał z miejscowym ordynariuszem, abp. Fulgence’em Rabemahafalym.
Z Fianarantsoa o. Arturo Sosa przyjechał do Marany. Te odwiedziny miały być bardzo krótkie. Planowano tylko spotkanie z kapelanem Marany, spotkanie z pracującymi tu siostrami ze Zgromadzenia, św. Józefa z Cluny, spotkanie z chorymi i modlitwę przy sarkofagu bł. Jana Beyzyma. Po serdecznym powitaniu Ojciec Generał nalegał, aby w naszym kościółku odprawiono Mszę św. I tak się stało. Koncelebrze przewodniczył Ojciec Prowincjał Fulgence Ratsimbazafy SJ, a Ojciec Superior mojej wspólnoty oraz ja – polski jezuita, kapelan trędowatych w Maranie byliśmy współcelebransami. Potem wspólnie modliliśmy się przy sarkofagu, w którym złożone są doczesne szczątki bł. Jana Beyzyma – Apostoła Trędowatych, Polskiego Samarytanina.
Historia szpitala dla odrzuconych
Na koniec Mszy św. siostra Sabine, dyrektorka szpitala w Maranie, przedstawiła Ojcu Generałowi historię Marany. Oto jej słowa:
„Marana to historyczne i święte miejsce. Święte miejsce, bo właśnie tutaj żył, pracował i uświęcał się bł. Jan Beyzym – polski jezuita. Tutaj, w naszej kaplicy, mamy jego doczesne szczątki. Jest to miejsce historyczne, ponieważ zawiera historię Ojca Jana Beyzyma, której nie da się oddzielić od historii misji katolickiej w Fianarantsoa i Towarzystwa Jezusowego na Madagaskarze. Marana powstała 110 lat temu. Stworzył ją Ojciec Beyzym – niezwykły człowiek i kapłan, który całe swoje serce, zdrowie i wszystkie siły oddał ludziom chorującym na trąd. To dla nich wybudował tutaj szpital, który funkcjonuje do dziś.
110 lat temu nikt nie myślał o leczeniu trędowatych i nie było jeszcze żadnych lekarstw na tę chorobę. Ojciec Beyzym uważał, że chorym – pozostawionym na pastwę losu – można i trzeba pomóc. Opiekował się nimi do końca swoich dni. Oczyszczał ich bolesne rany, karmił ich i umacniał duchowo. To wszystko chociaż trochę łagodziło ból i cierpienie chorych. Był dla nich ojcem, bratem i przyjacielem. Czynił to codziennie przez 11 lat pobytu tutaj.
Ojciec Beyzym był pełen pokory. Kiedy brakowało mu już sił i przyszła choroba, wiedział, że nie będzie w stanie wykonywać dalej tej pracy samodzielnie, więc poprosił ówczesny wikariat apostolski, aby dano mu kogoś do pomocy. Spełniono tę prośbę i do Marany przybyły siostry św. Józefa z Cluny. Rok później Ojciec Beyzym odszedł do Pana, a siostry kontynuują tę pracę do dziś. Także jezuici nie opuścili tego miejsca i nadal są odpowiedzialni za duszpasterstwo trędowatych w Maranie. Przez cały ten czas codziennie odprawiana jest Msza św., udziela się sakramentu chrztu, pierwszej komunii, bierzmowania, zaślubin, a gdy nadchodzi ostatnia godzina, udziela się również ostatniego namaszczenia chorych. Kontynuujemy także codzienną modlitwę różańcową za wszystkich dobroczyńców Marany, dzięki którym to dzieło może funkcjonować.
Na co dzień wspominamy tu także o. Jeana Nicolasa Tritza SJ, który wprowadził elektryczność, zbudował drogi, nauczył pacjentów, jak wycinać las, ale przede wszystkim pomógł w stworzeniu wioski dla rodzin trędowatych, która znajduje się tuż za szpitalnym murem, zbudował salę operacyjną, która była bardzo potrzebna w tutejszym szpitalu. To wszystko kontynuuje dzisiaj o. Józef Pawłowski SJ. Nieustannie zachęca swoich rodaków i rodaków Ojca Jana Beyzyma do pomocy i ulepszania tego miejsca. Dzięki jego staraniom w Maranie zmieniło się wiele na lepsze. Tylko w tym roku postarał się dla nas o studnię i całkowicie odnowił toalety dla naszych pacjentów.
Potrzeb jest jeszcze wiele. Staramy się na co dzień dobrze opiekować naszymi pacjentami – zarówno dorosłymi, jak i dziećmi. Każdego dnia czujemy Bożą opiekę nad tym miejscem, a w szczególności opiekę Matki Najświętszej, do której Ojciec Jan Beyzym miał szczególne nabożeństwo i o której mówił: «To Ona buduje ten szpital i nim się opiekuje». Dlatego codziennie dziękujemy Najświętszej Pannie Maryi za tę opiekę. Dziękujemy też wszystkim współpracownikom i ofiarodawcom, którzy sprawiają, że to dzieło rozpoczęte przez Ojca Beyzyma wciąż trwa. Cieszymy się, że planuje się budowę sanktuarium Ojca Beyzyma tuż obok naszego szpitala. To sanktuarium będzie wyrazem wdzięczności dla Pana Boga, który obdarza nas tutaj swoimi łaskami poprzez posługę Ojca Jana Beyzyma i wszystkich tych, którzy angażują się w pomoc dla chorych na trąd, niechcianych, odrzuconych przez wszystkich”.
Wzruszenie i medal na pamiatkę
Ojciec Generał był bardzo wzruszony spotkaniem w tym wyjątkowym miejscu. Nasi chorzy cieszyli się z tych odwiedzin i przywitali go bardzo serdecznie. Malgaskim zwyczajem nasz miły gość otrzymał od nas drobny upominek – pamiątkę z Marany. A była to książka o bł. Janie Beyzymie, medal wybity na 100. rocznicę śmierci Ojca Jana Beyzyma oraz aktualne zdjęcie Marany.
Na koniec o. Arturo Sosa wpisał się po hiszpańsku do Złotej Księgi, która znajduje się w naszym muzeum. Potem jeszcze odbył się skromny poczęstunek przy soczku, piwie i orzeszkach ziemnych z naszych ogrodów. Te orzeszki bardzo naszemu gościowi smakowały.
Dla nas – mieszkańców Marany – ta generalska wizyta była bardzo ważna i wyjątkowa. Mamy nadzieję, że i Ojciec Generał dobrze będzie nas wspominał.