Sylewtki jezuickich męczenników z czasów drugiej wojny światowej
Brat Stanisław przyszedł na świat 20 marca 1882 roku w Sztokholmie. Sakrament chrztu przyjął w Rydze. Ukończył gimnazjum. Przez dwa lata studiował agronomię na Akademii Rolniczej w Dublanach koło Lwowa. Był właścicielem majątku, ale Pan poprowadził go swoimi drogami.
Przyrzeczenie
Podczas rewolucji rosyjskiej został skazany na śmierć. Wówczas złożył ślub: jeżeli ocaleje, wstąpi do zakonu. Dotrzymał przyrzeczenia – 22 listopada 1924 roku wstąpił do jezuitów w Starej Wsi. Drugi rok nowicjatu, po podziale prowincji i wcieleniu do Prowincji Wielkopolskiej, odbył w Kaliszu. Po pół roku został bratem zakonnym, miał już 43 lata. Po Kaliszu był Pińsk. W Starej Wsi zachorował przed Bożym Narodzeniem na grypę. Jego stan był krytyczny. Modlono się o uzdrowienie za przyczyną św. Andrzeja Boboli. Ktoś inny prosił o pomoc św. Teresę od Dzieciątka Jezus. Nie wiadomo, kto mu przyszedł z pomocą, ale wyzdrowiał. Choć często miewał problemy zdrowotne.
Zgodnie z fachowym przygotowaniem po nowicjacie zarządzał jezuickimi majątkami – gospodarstwami: w Lublinie przynależnym do Bobolanum (1926–1928), w Starej Wsi koło Brzozowa (1928–1931), w Chyrowie (1931–1935). Kochiwana była krótkim epizodem, bo polecono mu udać się do Pińska. Tutaj pracuje w zakrystii (1935–1939). W połowie roku 1939 przydzielono go do Poznania. Praca przy kościele i praca w bibliotece. Poznań był jego ostatnią placówką przed aresztowaniem.
Internowanie
Gestapo wtargnęło do domu jezuitów pod pozorem, że ktoś z wieży ich kościoła strzelał do Niemca zdejmującego godło polskie z poznańskiego ratusza. Rewizja i zamknięcie kościoła. Na drugi dzień, 27 września 1939 roku, gestapo weszło ponownie i aresztowało 13 jezuitów (ojców i braci), z klasztoru zawieziono ich na ul. Młyńską do więzienia. Następnie odwieziono do Goliny koło Konina. Tutaj przebywali przez 11 miesięcy jako internowani.
Musieli się meldować na gestapo najpierw codziennie, ale cieszyli się względnym spokojem. Mieli zakaz chodzenia do kościoła, oddalonego o 300 m. Jednego dnia brat Komar nie zdjął czapki przed Niemcem, za co został uderzony w twarz. Innym razem gestapo przeliczyło jezuitów w dwóch mieszkaniach. Brakowało jednego. Jeżeli się nie odnajdzie, to będą rozstrzelani wszyscy. Zguba jednak się znalazła. Internowani jezuici doznawali pomocy i życzliwości od mieszkańców Goliny.
14 sierpnia 1940 roku gestapo spisało ich personalia. Przyjechali następnego dnia. Jezuitom dano 10 minut na spakowanie rzeczy. Tych po sześćdziesiątce zwolnili, a młodych zabrali do Fortu VII w Poznaniu. Zainteresowali się bratem Komarem. Nazywali go Chamberlainem. Jeszcze tej samej nocy jezuici z grupą 2000 więźniów zostali wywiezieni do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. „Na pożegnanie" każdy z więźniów dostał bykowcem. Do Buchenwaldu transport przybył 16 sierpnia 1940 roku. Szykany, wyzwiska, jak wszędzie.
W Buchenwaldzie i Dachau
W Buchenwaldzie brat Stanisław Komar otrzymał numer 4211. Pobyt tutaj trwał cztery miesiące. Sługa Boży pracował w kamieniołomie. Było to karne komando. Więźniowie musieli naładowane kamieniami lory-wagony wyciągać z dołu na górę 50–100 m wysokości. Przy tym otrzymywali niskie racje żywnościowe. Podstawą wyżywienia był chleb, kapusta, ziemniaki i brukiew. Więzień otrzymywał 150–200 gramów chleba zwanego komyśniakiem, 1 litr wodnistej zupy, 1/4 litra kawy i 20 gramów margaryny, czasem trochę marmolady bądź wątrobianki. W rozliczeniach obozowych widniały inne artykuły. Załogi SS systematycznie okradały więźniów. Ciężka praca przy takim wyżywieniu dała szybko efekty. Brat Komar, uznawany za księdza z powodu dostojnego wyglądu, został dołączony do grupy księży wysłanych do Dachau, mimo że braci nie wyznaczali do transportu.
W Dachau otrzymał numer 21877. Przebywał tutaj prawie półtora roku. Znamy mało szczegółów z życia brata Komara w obozie. Jak inni tracił siły i został wysłany do transportu inwalidów. To był pozorny wywóz. Sługa Boży zginął w komorze gazowej w Dachau 18 maja 1942 roku.
Brat Komar odznaczał się szczerą i żarliwą pobożnością, wielkim nabożeństwem do Najświętszego Sakramentu i czcił św. Andrzeja Bobolę. Dojrzałością umysłu i prawością charakteru budził w zakonie szacunek. Zawsze w cieniu, a jednocześnie wierny powołaniu zakonnemu. Pana Boga chwalił sumiennie wykonywaną pracą. Tak dziękował Panu Bogu za życie i za ocalenie z rąk bolszewików.
Na podstawie:
Stanisław Cieślak SJ, Oblicza cierpienia i miłości. Słudzy Boży Jezuici – męczennicy z II wojny światowej, Kraków 2009.
Adam Kozlowiecki SJ, Ucisk i strapienie. Pamiętnik więźnia 1939–1945, Kraków 1995.
Ludwik Grzebień SJ, Encyklopedia wiedzy o jezuitach na ziemiach Polski i Litwy 1564–1995, Kraków 2004.