Jesteś tutaj

Nowe wieści z Marany

Sabine Ramasinoro SCJ
18.07.2021

Wielka Rodzina Marany (ojcowie, siostry, personel pielęgniarski, pracownicy wraz z  pacjentami leprozorium) przesyłają Państwu życzenia z okazji Nowego Roku 2021.

 Pokój i nadzieja dla wszytskich

Rok 2020 dobiega końca. Mam nadzieję, że pomimo tego, co wydarzyło się w ciągu tego roku na świecie i w naszych rodzinach, pomimo tego, jak trudny ten rok był dla każdego z nas, nie zburzył optymistycznego spojrzenia i naszych nadziei na lepszą przyszłość. Pan towarzyszył nam także w tym roku. Jego łaska nas strzegła. Jemu chwała i cześć na wieki. Dziękuję Ci, Panie!

Jednak wielu spośród nas straciło kogoś bliskiego: żonę, męża, rodziców lub dzieci, przyjaciół lub współpracowników, sąsiadów czy znajomych; łączymy się z wszystkimi dotkniętymi cierpieniem czy żałobą i smutkiem, w  myślach i na modlitwie, składamy im także szczere wyrazy współczucia. Chcemy wszystkim dodać otuchy, bo Pan jest z nami. Niektórzy odeszli spośród nas, ale my kontynuujemy ich dzieło. Ci, którzy odeszli, niech spoczywają w  pokoju. A  my dziękujemy Bogu za obronę i ochronę, jaką nad nami roztoczył w tym czasie pandemii.

Co u nas?

Pytacie Państwo, co u nas słychać, czy dochodzi do nas Wasza pomoc. Otóż niektóre paczki już dotarły. Dotarły także przelewy bankowe. Dzięki nasionom, które Państwo nam przysłali, mogliśmy w tym roku zebrać w naszym marańskim ogrodzie sporo warzyw.

Teraz jeśli chodzi o wspólnotę w Maranie. Zmieniła ona nieco swój skład. Dołączyła do nas siostra Berthine, która zastąpi siostrę Paulette, skarbniczkę. Siostra Delphine otrzymała nową misję, będzie pracowała w Mozambiku. Trzecia siostra, Weronika, opuściła Maranę, aby przygotować się do bardziej profesjonalnej  posługi chorym. Niebawem rozpocznie studia pielęgniarskie 1000 km od domu [Marany]. Ojciec Michel, liczący sobie 91 lat, jest ciągle obecny wśród nas, bardzo dyskretnie, ale wciąż aktywnie interesuje się tym, co się dzieje na misji. Regularnie koncelebruje Mszę św. wraz z obecnym kapelanem Marany, o. Józefem Pawłowskim SJ. Nowicjuszka, siostra Alida, przybyła do naszej wspólnoty na 6-miesięczny staż. Siostra Carine, która odbywała w Maranie aspiranturę, po rocznej pracy na misji w  Ambatofotsy powróciła do naszej wspólnoty.

Pierwszy kwartał upłynął nam pod znakiem pełnej inicjatyw i radosnej działalności dla naszych podopiecznych trędowatych w Maranie.

Fachowa pomoc medyczna

W styczniu pewien włoski lekarz, który przyjechał do nas, by poszerzyć swoją wiedzę na temat trądu, zaoferował nam pomoc, poświęcając dla naszego szpitala dwa przedpołudnia w tygodniu. Wraz z włoskim zespołem LA VITA PER TE z Fianarantsoa prowadził w naszym ośrodku badania diagnostyczne w kierunku raka piersi i szyjki macicy. Zrobił także testy na wirusowe zapalenie wątroby typu B dla dorosłych w leprozorium oraz [w naszej przychodni] dla naszych pacjentów mieszkających w okolicznych wioskach.

Na szczęście w  pierwszym trymestrze wykryto tylko 4 nowe przypadki tej choroby wśród pacjentów.

 Niespodziewany przybysz

A potem niespodziewanie przyszła pandemia koronawirusa, która wszystkich przeraziła. Nie daliśmy się jednak pogrążyć, zachowując nadzieję, że uda nam się przezwyciężyć również tego wroga, mimo szkód, jakie po sobie zostawia. Mamy przecież Przyjaciół, którzy nie pozostawią nas samych. Mamy na kogo liczyć. Najważniejsze jest jednak to, że mamy opiekuna w niebie, który cały czas oręduje za nami u Tronu Bożego, błogosławionego Ojca Jana Beyzyma SJ. Łaska i pomoc Boże są dla nas najważniejsze. Oczywiście mamy także Szanownych Państwa, którzy przecież nie zostawicie nas w potrzebie.

Ograniczenia w czasie pandemii

Wszyscy mieszkańcy Czerwonej Wyspy zostali wyczuleni lub sami rozumieją rozmiary pandemii. Dowodem na to był brak zgłoszeń do naszego leprozorium. Od początku lockdownu, tj. od 21 marca 2020 roku, nie przyjęliśmy żadnego nowego pacjenta. Wszystkie drogi zostały zamknięte przez blokady drogowe. Za pomocą radia i telewizji informowano społeczeństwo o  zaistniałej sytuacji, konsekwencjach, podejmowanym działaniu i wprowadzonych ograniczeniach, by uniknąć rozprzestrzeniania się wirusa. Jednak mieliśmy za mało koniecznych środków do walki z tą pandemią. Nie było wystarczającej liczby testów. Tylko pacjenci wykazujący poważne oznaki zakażenia mogli wykonać test na obecność koronawirusa.

W Maranie przestrzegaliśmy wszystkich obostrzeń nałożonych przez rząd, które obowiązywały już od 21 marca. Przez siedem miesięcy było zupełnie spokojnie. Jednak kiedy nasze dzieci powróciły do szkoły, u jednej z dziewczynek wykryto koronawirusa, jej test był pozytywny. Dziewczynka została odwieziona do specjalistycznego szpitala kowidowego. Z kolei sześciu innych naszych pacjentów, podejrzanych również o możliwość zakażenia, zostało odizolowanych i poddanych domowej kwarantannie. Odizolowani byli starannie obserwowani, ale nie było to łatwe ani dla chorych, ani dla opiekunów – personelu medycznego Marany. Jednak dzięki Bogu wszystko przetrwaliśmy. Obecnie wszyscy mają się dobrze.

Wyprawa w teren

Mieliśmy też odwiedziny organizacji i stowarzyszeń pozarządowych (ONG). Ich członkowie przekazali nam maseczki, mydło, różne leki, a także udzielili bezpłatnych porad i konsultacji w walce z  koronawirusem. Gdy ograniczenia związane z pandemią zostały zawieszone, zorganizowali wraz z  nami wyprawę w teren (ok. 90 km od Fianarantsoa), celem wykrycia zachorowań na trąd we wczesnym stadium [dépistage], aby na czas poddać chorych leczeniu, zanim trąd spowoduje nieodwracalny uszczerbek na ciele zakażonych osób.

Dopiero na początku grudnia, po naszym drugim wyjeździe w teren, na wschód od Fianarantsoa, znaleziono trzy nowe przypadki zachorowań na trąd. Chorzy zostali natychmiast wysłani na leczenie do naszego szpitala w Maranie. Ponadto dwóch następnych chorych zgłosiło się z własnej woli na leczenie, co dało ogólną liczbę tylko ośmiu nowych pacjentów w  tym roku [2020]. Nie mogliśmy organizować wyjazdów tak często, jak na ogół robimy, nie tylko z  powodu COVID-19, ale także ponieważ od początku roku nie jeździ już pociąg [jedna z czterech linii na Madagaskarze, z Fianarantsoa do Manakara na wschodnim wybrzeżu; przyp. red.].

Pomoc i jej znaczenie dla Marany

Państwa pomoc jest ogromna i niezmiernie ważna dla naszych chorych, zarówno pomoc materialna, w jej różnych formach, jak i duchowa, tj. Wasza modlitwa. Oto kilka świadectw, które niech mi będzie wolno przytoczyć. Widać w  nich radość i  szczęście płynące z „dawania bez miary i bez oczekiwania na zapłatę”. Starałam się wiernie oddać słowa świadków:

ROGER, 37-letni pacjent, żonaty z Georgine, która nie była chora na trąd. Mają czworo dzieci: „Bardzo cierpiałem na wsi. W wieku 13 lat straciłem oboje rodziców. Byłem już wtedy chory na trąd. Wiele dobra otrzymałem w Maranie, czuję się jak człowiek uratowany, żyjemy po chrześcijańsku. Pracuję obecnie w  ośrodku dla trędowatych jako szewc. Pracuję dla chorych. «Byłem zgubiony i odnalazłam się» dzięki opiece, jaką otrzymałem w  Maranie, i dzięki dobroczyńcom, których zaczynam poznawać od czasu, gdy zostałem wyleczony i  mogę obecnie pracować wraz z  siostrami w  Maranie. Żyję nowym życiem z rodziną, siostrami i innymi chorymi na trąd, którzy są tu leczeni. Dziękuję siostrom i  wszystkim współpracownikom, którzy z nimi tu pracują: 40-letnim bliźniaczkom Marodimby i Marofara, od trzech lat leczonym. Mają one przy sobie odpowiednio troje i dwoje dzieci, z których dwoje jest chorych na trąd”.

MARODIMBY: „Obie z siostrą byłyśmy chore. Zastanawiałyśmy się, dlaczego to nieszczęście dotknęło nas. Nas i nasze dzieci. Dlaczego to nas spotkało?… Płakałam, aż straciłam głos. Cierpiałyśmy z powodu postaw niektórych członków naszej rodziny, sąsiadów i  znajomych. Nikt nas już nie odwiedzał, ludzie unikali naszego towarzystwa. Byłyśmy smutne i zniechęcone, unikano spotkania z nami! Po przyjeździe do ośrodka byłam bardzo zadowolona z przyjęcia sióstr. Mówiłam sobie: «Bóg istnieje, dziękuję Ci, mój Boże». Jesteśmy zadowolone, jesteśmy szczęśliwe, nasze dzieci chodzą do szkoły z  innymi dziećmi… Mamy nowe życie. Cieszymy się, że możemy mieszkać z innymi, że możemy pracować. Dziękujemy siostrom, lekarzom i innym osobom, które nam pomogły, zwłaszcza osobie, która nas tu przywiozła. Mamy nadzieję, że pewnego dnia wrócimy do naszej wioski i  zamieszkamy tam jak inni”.

Wkrótce Marofara wróci do wioski, aby wybrać akt urodzenia potrzebny do wyrobienia dowodu osobistego.

FLORINE, chora na trąd. Bardzo oddana chrześcijanka. Ma 46 lat: „Chorowałam przez rok, odkąd odkryto we mnie trąd. Byłam wtedy leczona w szpitalu, ale nie było żadnej poprawy. Skierowano mnie więc do Fianarantsoa do ośrodka w  Maranie. Tu poczułam ulgę. Z  wielką radością mogę powiedzieć, że czuję się teraz znacznie lepiej. Sposób leczenia także mi odpowiada, nie tylko jeśli chodzi o otrzymywane leki, ale także dlatego, że tutaj dba się zarówno o ciało, jak i o duszę człowieka.

ESTELLE, 19 lat, córka dwojga byłych pacjentów Marany. Tak opowiada: „Wychowałam się w schronisku dla trędowatych. Teraz zastanawiam się, czy gdyby nie było tego schroniska, miałabym to wszystko, co mam dzisiaj. Otrzymałam wychowanie religijne, mogłam się kształcić i zdobyć maturę. Dziękuję siostrom i  wszystkim, którzy pomagają i  wspomagają materialnie ten ośrodek, aby mógł nadal funkcjonować. Dziękuję wszystkim dobroczyńcom tu i poza Madagaskarem”.

Estelle rozpoczęła tutaj naukę ze swoją mamą, która jest wychowawczynią w  naszym przedszkolu funkcjonującym u  nas do dziś.

LANTO, od czterech lat pracuje jako pomoc pielęgniarska: „Dla mnie ośrodek dla trędowatych w Maranie jest szczególny w porównaniu z tymi, które znam; chorzy mają tu ciągłą, troskliwą opiekę. Siostry pielęgniarki są zawsze obecne. Opieka, pielęgnacja, a także edukacja chorych obejmuje wszystkie poziomy życia: społeczny, moralny i duchowy. Najbardziej cieszy mnie, kiedy widzę wszystkich, nawet tych, którzy cierpią, że jednak są szczęśliwi, czują się akceptowani i kochani jak wszyscy. Dzielenie się radością poprzez słowa i codzienne drobne gesty są częścią opieki. Jesteśmy tutaj, aby leczyć nie tylko rany zewnętrzne, ale także zranienia wewnętrzne. Musimy uważać, aby nie powodować czy przysparzać ran wewnętrznych. Widzę, jak siostry w  Maranie starają się, aby chorzy mogli odzyskać zdrowie, dobre samopoczucie i cieszyć się swoimi prawami jak wszyscy inni”.

RASOLONIRINA, 55 lat, pszczelarz: „Pracuję w  Maranie od trzech lat jako pszczelarz. Doceniam służbę, którą siostry pełnią wobec chorych na trąd. Widzę znaczenie pracy tych sióstr ze Zgromadzenia św. Józefa z  Cluny, które przyjmują, kształcą i pielęgnują chorych. Ci chorzy są najczęściej odrzucani przez społeczeństwo, a nawet także przez własne rodziny. Siostry zapewniają im bezpłatną opiekę. Dziękując w  tym miejscu siostrom za ich trud i poświęcenie, dziękuję również wszystkim Dobroczyńcom, którzy z nimi współpracują, i tym, którzy ofiarują swoje oszczędności, aby pomóc biednym chorym ludziom. Ja także czuję się częścią tego charytatywnego dzieła, pracując tutaj… Zdając sobie sprawę, że ich zadanie nie jest łatwe, z powodu różnego stanu zdrowia tych wszystkich, którzy tu przyjeżdżają z  wielu zakątków Madagaskaru. Dziękuję bardzo wszystkim drogim Darczyńcom za ich wspaniałomyślne wspieranie nas”.

FLORENTIN, 21 lat, oboje rodzice chorowali na trąd, tak opisuje swoje wrażenia: „Do Marany wróciłam w  2011 roku wraz z moimi dwiema siostrami po śmierci naszej mamy. Właśnie zdałam maturę. Istnienie tego miejsca uważam za wielkie błogosławieństwo. Mogłam chodzić do szkoły, uczęszczać na katechezę. Otrzymałam tu wychowanie chrześcijańskie i nauczyłam się, jak prawdziwie żyć po chrześcijańsku. Dziękuję wszystkim osobom, które mi pomogły bezpośrednio lub pośrednio”.

Florentin chciałaby studiować medycynę.

SIOSTRA ODETTE, od 2015 roku przełożona wspólnoty sióstr w Maranie: „Co mogę powiedzieć o Maranie? Obecność w Maranie sióstr św. Józefa z Cluny trwa już od pewnego czasu. W tym roku [2021] mija 110 lat istnienia szpitala w Maranie, wybudowanego w  1911 roku przez bł. o. Jana Beyzyma SJ”.

Opiekę nad trędowatymi sprawowali ojcowie jezuici już od początku istnienia misji w Fianarantsoa. Jest to ważna misja naszej diecezji. Diecezja Fianarantsoa będzie obchodziła [w tym roku] 150. rocznicę przybycia pierwszych katolickich misjonarzy. Od czasu przybycia pierwszych misjonarzy diecezja zwraca szczególną uwagę na trędowatych. Dwie kongregacje, ojcowie jezuici oraz siostry św. Józefa z  Cluny, byli do ich dyspozycji.

Podziękowania

Dziękuję Bogu za tę piękną misję, która trwa i pozostaje wierna swojemu pierwotnemu charyzmatowi. Jest nim pielęgnowanie biednych chorych na trąd. Oni są centrum tego dzieła, w którym mam zaszczyć uczestniczyć. Dziękuję również wszystkim, którzy niestrudzenie wspierają nas na różne sposoby, tj. duchowo przez modlitwę oraz materialnie. To właśnie chcemy wyrazić w haśle, o które w  tym roku poprosiła nas nasza przełożona prowincjalna: „Podając sobie nawzajem ręce, pracujemy wytrwale i  skuteczniej służymy naszym cierpiącym Przyjaciołom”. Każdy, niezależnie od tego, skąd przychodzi, wnosi swój wkład i  na różne sposoby okazuje swoją życzliwość. Dziękujemy wszystkim i za wszystko, jesteście dla nas ogromnym wsparciem. „Jak piękne i wielkie są Twoje dzieła, Panie, Ty napełniasz nas radością”.            

Podsumowując, jak mówi się po malgasku, „Mora entina ny entana zaraina” – „Ciężar jest łatwiejszy do udźwignięcia, gdy niesie się go razem”. A Chrystus mówi: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z  tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).

Wreszcie, te świadectwa to najlepsze, co możemy Wam zaoferować, jako wyraz naszej wdzięczności i głębokiego uznania. Przyjmijcie je, prosimy, nasi drodzy Przyjaciele, jak bukiet kwiatów zebranych z naszego ogrodu, aby przyozdobić Wasze mieszkania w tym czasie obchodów świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku, którym towarzyszą nasze modlitwy zanoszone przez nas za wstawiennictwem Najświętszej Bogarodzicy Dziewicy. Niech Najświętsza Maryja Panna wstawia się za nami i  za całym światem.

Wsparcie dla Marany można przesyłać za pośrednictwem Referatu Misyjnego Ojców Jezuitów w  Krakowie, na adres:
REFERAT MISYJNY  
TOWARZYSTWA JEZUSOWEGO 
PROWINCJI POLSKI POŁUDNIOWEJ
Mały Rynek 8, 31-041 KRAKÓW
Nr konta: 50 1240 2294 1111 0010 2222 3570
z dopiskiem: „dla Marany” lub „dla trędowatych na Madagaskarze”

Za wszystkie złożone ofiary na rzecz szpitala dla trędowatych wybudowanego na Madagaskarze przez bł. Ojca Jana Beyzyma SJ 
składamy wszystkim Ofiarodawcom serdeczne Bóg zapłać.