Dług wdzięczności wobec wszystkich, którzy żyli i zostawili błogosławiony ślad dla potomnych. „Ja was posłałem, abyście zbierali to, nad czym się nie trudziliście. Inni się trudzili, a wy zbieracie owoc ich trudu” (J 4,38). Pan się natrudził przez swoje ziemskie życie, przez trud pracy i modlitwy, przez Ofiarę Krzyża, abyśmy żyli. Na swoją drogę zaprasza wierzących, szczególnie powołanych. Tak jest przez wieki. Każde pokolenie wchodzi w życie pokoleń przeszłych. W owoc ich modlitwy i cierpienia, które zostały uświęcone przez Jezusa Chrystusa.
Weszliśmy w owoc ich trudu…
Pokolenie jezuitów czasu drugiej wojny światowej doznało ogromnych cierpień. Zakon w Polsce poniósł wielkie straty. Jezuici aresztowani za wiarę przeszli piekło więzień i obozów. Wielu zginęło. Wśród nich jest siedemnastu jezuitów – ludzi wiary, których proces beatyfikacyjny się toczy. To Słudzy Boży, wobec których mamy dług wdzięczności. Oddali życie jedni w pełni sił i zasług, inni młodzi – nasi klerycy, którzy w cierpieniu obozowym dojrzewali do głębi wiary. „Weszliśmy w owoc ich trudu…”
Tuż po wojnie ci, którzy przeżyli obozy i nie wrócili jeszcze do Polski, otrzymali propozycję od Ojca Asystenta z Rzymu: Czy nie wspomogliby misji w Zambii, ówczesnej Rodezji? Pierwszy zgłosił się ojciec Adam Kozłowiecki, który stwierdził, że wyjazd na misje jest wyrazem wdzięczności za uratowanie życia. Potem dołączyło do niego jeszcze czterech byłych więźniów obozów: ojciec Andrzej Piróg, ojciec Julian Pławecki, ojciec Wincenty Cichecki i ojciec Stanisław Nowicki. Wkrótce wyjechali jeszcze trzej jezuici, którzy przeszli przez sowieckie łagry: ojciec Kazimierz Kozłowski, ojciec Władysław Lęcznar, ojciec Tadeusz Walczak. Bez zobaczenia Ojczyzny i najbliższych wyjechali do Afryki. Polskę mogli odwiedzić dopiero po latach (por. Ludwik Grzebień SJ, Adam Kozłowiecki SJ, Wśród ludu Zambii, t. I, Kraków 1977, s. 238). „Spośród 844 jezuitów polskich z obu prowincji polskich więcej niż jedna czwarta (238) zostało aresztowanych. Co trzeci z nich zmarł przed zakończeniem wojny. W obozie koncentracyjnym w Auschwitz przebywało 27 jezuitów polskich, z których 4 zmarło tam. Większość z nich dostała się potem do obozu koncentracyjnego w Dachau k. Monachium. (…) W obozie w Dachau, który był głównym miejscem eksterminacji duchowieństwa, na 2720 kapłanów pochodzących z różnych krajów Europy, księży polskich było 1780, wśród nich 70 jezuitów” (Stanisław Cieślak SJ, Oblicza cierpienia i miłości. Słudzy Boży. Jezuici – męczennicy z II wojny światowej, Kraków 2009, s. 6).
W Dachau zmarło 23 jezuitów polskich: 10 księży, 9 kleryków i 4 braci. Wśród ustawicznych szykan, głodu i zimna, bicia i poniżania ludzkiej godności nasi Męczennicy i nie tylko oni dążyli do świętości, dając przykład miłości do Jezusa Chrystusa ponad wszystko i do bliźnich, tych najbardziej poniżonych. Reszta ocalała ze starganym zdrowiem. „Zbieramy owoc ich trudu…”
Należy się im wdzięczność, pamięć, wspomaganie ich zamysłów i pracy, ożywienie ducha misyjnego w naszych sercach.
Wsparcie w naszej drodze
Ci, którzy wrócili, wycisnęli błogosławiony ślad, a przeżycia obozowe pozostawiły rany, z którymi zmagali się przez całe życie. Na Sycylii po obozie wykładał teologię ojciec Ignacy Bieda. Powiadał mi jeden z ojców tamtejszych: wspaniały i dobry człowiek. Nocami słyszało się przez sen krzyki.
Tegoroczny Jubileusz Zakonu (20 maja 2021 roku rozpocznie się Rok Ignacjański, w którym świętować będziemy 500-lecie nawrócenia i 400-lecie kanonizacji św. Ignacego Loyoli) i naszej Prowincji (100. rocznica poświęcenia Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, 100. rocznica konsekracji Bazyliki Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie; 200 lat jezuitów w Starej Wsi) niech skłania do refleksji. Najpierw w postaci ożywienia pamięci o naszych Kandydatach na ołtarze. W Wydawnictwie WAM jest książka o naszych Męczennikach autorstwa o. Stanisława Cieślaka SJ. Tylko kupić, czytać i propagować. Możemy to zrobić na różny sposób, także wizualny. Ożywić ich pamięć w ich miejscowościach rodzinnych, w naszych domach jezuickich i w naszych parafiach. Jeżeli to możliwe, a pewnie jest, pozbierać resztki pamiątek z ich domów. Niech będzie to dług wdzięczności, a zarazem naprawa naszych zaniedbań i grzechu zaniechania.
W życiu pełnym bolesnych doświadczeń, chorób, coraz to nowych i trudnych do uleczenia, Pan daje nam wzory postępowania i oddania swoich sił najsłabszym. Są i zawsze będą wsparciem w naszej drodze. Pan Jezus odpowiedział na pomruki Judasza: „Ubogich bowiem zawsze macie wśród siebie, Mnie zaś nie zawsze” (J 12,8). Możemy te słowa odnieść także do chorych: Cierpiących zawsze mieć będziemy pośród siebie. Świętych i naszych Męczenników warto prosić o wstawiennictwo i uzdrowienie. Jeżeli nie dzieją się cuda materialne, to rodzą się duchowe uzdrowienia. Ludziom trzeba dać nadzieję. Heroiczna postawa naszych Męczenników uczy prawdziwego człowieczeństwa i wiary.
Nikt nie może się uchylać od tej odpowiedzialności. Bo nasze słowa muszą pokrywać się z czynami. Nasza odpowiedzialność za misje, powołania, różne akcje nie może być dziełem jednego człowieka – tzw. odpowiedzialnego. To nasze wspólne zadanie.
Wszyscy możemy być dobrymi, coraz lepszymi narzędziami w ręku Boga. Przez modlitwę i codzienny, pogodny trud dla Pana oraz bliźnich, przez włączenie wszystkich naszych walorów duchowych i umiejętności oraz talentów w dzieło ewangelizacji czynimy świat lepszym. Po coś odmawiamy „Codzienne ofiarowanie Sercu Pana Jezusa”. Modlimy się o uzdrowienia za przyczyną naszych Męczenników, aby Bóg przez nich został uwielbiony, a nasi Bohaterowie stali się umocnieniem naszej wiary i zaufania do Boga. Oni przed Bogiem pamiętają o nas i troszczą się o nasze duchowe życie i pomyślność.