Jesteś tutaj

Cyklon Idai i powodzie w Malawi

Gerard Karas SJ
12.09.2019

W marcu 2019 roku potężny cyklon Idai uderzył w Mozambik, południową część Malawi i wschodnią część Zimbabwe. Nadmorskie miasto Beira w Mozambiku zostało zniszczone i zalane wodą wprawie 90 proc. Teren, na którym w swoich wioskach mieszkali ludzie, zalała woda i w miejsce lądu pojawiło się potężne jezioro. Sama Beira przedstawia widok niczym miasta po bombardowaniu w czasie drugiej wojny światowej – przypomina Warszawę po 1945 roku…

Zniszczenia i straty w Malawi

W wyniku tego potężnego cyklonu ucierpiało również Malawi – zniszczenia i straty sięgają tu milionów dolarów. W całym kraju spośród 28 powiatów 16 poniosło szkody materialne i osobowe. Sześćdziesiąt osób straciło życie, 565 osób zostało rannych na skutek silnych wiatrów, wichury i gwałtownych ulew. Blisko milion ludzi nie ma dachu nad głową. Ich domostwa zostały zniszczone, a cały dobytek i sprzęt zabrała woda. Ponadto zniszczona została także dojrzewająca właśnie do żniw kukurydza, a to oznacza, że w tym roku znaczna część ludności będzie cierpieć głód.

Malawi liczy ponad 17 milionów mieszkańców. Blisko połowa z nich żyje w południowych rejonach kraju dotkniętych straszliwym cyklonem Idai. Domy zostały tu zniszczone, brakuje żywności, odzieży, lekarstw i środków sanitarnych, z czym wiąże się groźba wybuchu epidemii cholery. Wiele miejsc jest tu po prostu zalanych wodą. Licznie zamieszkane wioski zamieniły się w odcięte od świata wysepki otoczone wodą. Drogi i mosty zostały zdewastowane i zalane.

Ludzie szukają ratunku, gdzie tylko mogą. Niektórzy spędzili kilka dni i nocy na dachach swoich zniszczonych domów bądź po prostu koczując na drzewach. Inni znaleźli schronienie w naprędce zorganizowanych obozowiskach, w szkołach, kościołach czy innych miejscach. Wszędzie tam panuje ogromny tłok i chaos. Brakuje toalet. Obozowiska te to najczęściej błotne poletka, na których koczują ludzie. Namioty stoją po prostu w błotnej mazi. Wszystko jest tam przemoczone. Wiele osób przeżywa silny stres i cierpi na depresję, szczególnie ci, którzy stracili swoich bliskich w wodach powodzi bądź w walących się domach. Niepewność jutra napełnia ludzi strachem i troską o przyszłość swoją i swojej rodziny.

Pilnie potrzebna pomoc!

W tej sytuacji mieszkańcy Malawi sami nie mogą sobie pomóc. Zdani są na wsparcie z zewnątrz. A potrzebują praktycznie wszystkiego: żywności, wody pitnej, odzieży, sprzętów do gospodarstwa domowego, środków sanitarnych i higienicznych. Po prostu wszystkiego. Najwięcej cierpią matki z dziećmi. Wiele osób jest kalekich. Ośrodki zdrowia z powodu powodzi dla wielu są niedostępne. Obecnie transport może się odbywać tu jedynie drogą wodną bądź powietrzną. Jednak Malawi to ubogi kraj, niedysponujący odpowiednią ilością środków transportu, chociażby helikopterami. Do tego sąsiednie kraje również doświadczyły tej samej klęski żywiołowej i nie są w stanie udzielić pomocy mieszkańcom innych państw. Rośnie też zagrożenie przemocą i przestępczością. Ludzie są na granicy wytrzymałości. Napięcie i zmęczenie sytuacją rośnie. Istnieje obawa nowej fali emigracji do bardziej rozwiniętych krajów.

Dlatego pilnie potrzebna jest pomoc najbardziej poszkodowanym, którzy cierpią bez żadnej winy ze swojej strony. Stali się po prostu ofiarami kataklizmu, który uderzył w ich kraj. Jest to też wynik zmian klimatycznych, globalnego ocieplenia i niewystarczającej troski rządzących o los obywateli. Stąd niezbędne staje się zorganizowanie międzynarodowej i szybkiej akcji pomocy ludziom z południowej części Malawi czy innych rejonów. Cierpienie mieszkańców dotkniętych tym kataklizmem staje się dla nas wezwaniem, by otworzyć serca i spieszyć z pomocą tym, którzy jej tak bardzo potrzebują. To okazja do dawania świadectwa naszej chrześcijańskiej tożsamości wobec Tego, który powiedział: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).

Niech dobry Bóg wspiera nasze wysiłki pomocy innym i sowicie wynagrodzi dobroć serca oraz hojność naszych drogich Dobroczyńców.