Internetowe zwiedzanie malgaskiej stolicy...
Możemy usiąść przed komputerem, wpisać w program Google Maps nazwę Madagaskar i w sekundę „jesteśmy” na Czerwonej Wyspie. Przed naszymi oczami ukazuje się charakterystyczny kształt z niewielką ilością zieleni na wschodzie – od strony Oceanu Indyjskiego, a górzysty i pustynny w centrum. Powiększając obraz coraz bardziej, widzimy suche zarośla, wysuszone koryta rzek i bite drogi, łączące mniejsze i większe skupiska domów. Zdjęcia satelitarne ukazują nam krajobraz pory suchej. Wyobraźmy sobie, że te wszystkie koryta rzek wypełniają się wodą, że drogi stają się rzekami… Tak wygląda pora deszczowa, która na półkuli południowej przypada, wtedy gdy w Europie jest zima.
Przesuwając kursor, możemy spojrzeć z góry na Antananarivo, przeszło dwumilionową stolicę kraju. Używając opcji „street view”, znajdujemy się nagle wśród krętych ulic miasta, pod nieprawdopodobnie na fioletowo kwitnącymi drzewami, pomiędzy samochodami i pieszymi. Nie ruszając się z domu, oglądamy pałac królowej, budynki rządowe, panoramę miasta ze stoków wzgórz. Hotele, sklepy, restauracje, stacje benzynowe, szkoły, szpitale, uniwersytet, zoo… Podobnie jak u nas, choć ludzie mają nieco ciemniejszą karnację i roślinność jest zdecydowanie inna.
...i prowincji Miarinarivo Itasy
Wystarczy jednak porzucić oglądanie stolicy i przesunąć się nieco dalej, na przykład na północ. Wpisujemy miejscowość Sarobaratra w prowincji Miarinarivo Itasy. Naszym oczom ukazuje się niewielka, około sześciotysięczna miejscowość: domy w kolorze ceglastym otulone ceglastym pyłem dróg, szarozielone krzewy i szachownica poletek. Tutaj już nie ma zdjęć, nie działa „street view”, ponieważ tu nie przyjeżdżają turyści. To prowincja – nieatrakcyjna dla zamożnych decydentów. Tu życie płynie zupełnie innym rytmem i skala problemów też jest zupełnie inna. Na prowincji wiele osób nie ma pracy, a jak nie ma pracy – to nie ma pieniędzy. Nie ma pieniędzy, to nie ma co jeść, nie ma się jak leczyć, nie może kształcić dzieci. Niewykształcone dzieci rosną i stają się niewykształconymi dorosłymi, dla których nie ma pracy… I tak koło się zamyka.
Wokół miasteczka można znaleźć wioski, których nazw nie zna nawet Google Maps. Prowadzą do nich wąskie jak nitka dróżki, kompletnie nieprzejezdne w porze deszczowej, otaczają je niewielkie poletka oraz kępy drzew i krzewów. Jedna z takich wsi to Fialofa, gdzie od paru lat działa szkoła zorganizowana przez Thérèse Razafindraketaka.
Szkoła w Fialofa
Na temat tej szkoły pisaliśmy w poprzednim numerze biuletynu, przypomnijmy więc tylko, że pani Teresa po przejściu na emeryturę postanowiła wszystkie swoje oszczędności przeznaczyć na szkołę w rodzinnej wsi. W ten sposób chciała dać dzieciom możliwość nauki w miejscu zamieszkania. Ona sama miała to szczęście, że pochodziła z nieco lepiej sytuowanej rodziny niż pozostali mieszkańcy wioski i rodzice mogli wysłać ją i jej rodzeństwo do miasta, opłacić im szkołę i stancję.
Postawa pani Razafindraketaka budzi głęboki szacunek. Nie każdy zdobyłby się na taki czyn, aby na stare lata, zamiast korzystać ze zgromadzonego majątku, porywać się na budowę szkoły, jej wyposażenie i utrzymanie. Dodatkowo obok szkoły powstała jeszcze stołówka, aby dzieci miały zapewniony choć jeden przyzwoity posiłek, ponieważ w szkole spędzają prawie cały dzień, a wiele z nich, aby do niej dotrzeć i z niej wrócić do domu, musi przemierzyć nawet 10 km! Wszystko to wymaga stałego dopływu pieniędzy. Żywność dla dzieci, materiały edukacyjne, pensje dla opiekunów i nauczycieli, bieżące utrzymanie budynków – to po prostu studnia bez dna.
Siedzimy przed komputerem, świat nie ma dla nas granic, w jednej chwili możemy znaleźć się na drugiej półkuli. Patrzymy z góry na wioski rozrzucone po Czerwonej Wyspie. To nie jest mapa, to zdjęcia prawdziwych miasteczek, prawdziwych wiosek, prawdziwych domów, w których żyją tacy sami ludzie jak my. Jedni, jak pani Thérèse Razafindraketaka, wykształceni, zamożni, pełni zapału, aby pomagać i coś zmieniać w otaczającym świecie, inni zagubieni, nieporadni, nieumiejący wyrwać się z dziedziczonej z pokolenia na pokolenie biedy.
Prośba o pomoc
Tym razem bardzo prosimy o pomoc i wsparcie dla pani Teresy – niech dzieło jej życia ma szansę się rozwijać, niech jej szczodrość i szlachetność nie pójdą na marne!
Pieniądze przeznaczone na utrzymanie szkoły i stołówki są przekazywane za pośrednictwem misjonarzy. Wszystko jest skrupulatnie rozliczane, więc nie ma ryzyka, że nasze pieniądze nie dotrą albo że zostaną niewłaściwie wykorzystane.
Chcielibyśmy, aby pomoc dla szkoły w Fialofa nie była jednorazowa, dlatego prosimy o nawet niewielkie, ale systematyczne wpłaty. Może jakaś szkoła albo klasa zechciałaby objąć patronatem swoich rówieśników? Równocześnie prosimy o modlitwę w intencji pani Razafindraketaka oraz jej podopiecznych – uczniów i nauczycieli. Prośmy dla nich o siły do pracy i nauki. Prośmy o wiarę w sens podejmowanych wysiłków, wiarę, która przenosi góry i przez to daje nadzieję na sukces. Prośmy o Boże błogosławieństwo dla tej małej szkolnej wspólnoty na Madagaskarze.