Jesteś tutaj

Przeżycia małego Afrykańczyka

Dawid Wieczorek
25.01.2015

Tu, gdzie jestem, nikt nie dba o mnie i moją rodzinę. Mieszkam w małej wiosce. Mój dom jest ciasny, zadymiony dymem z paleniska. Mieszka w nim cała rodzina, łącznie z dziadkami.

Dzieci takie jak ja są traktowane jak dorośli, którzy normalnie funkcjonują i mogą zarabiać na swoje utrzymanie. Razem z rodzicami i rodzeństwem wychodzę w pole, gdzie czeka nas ciężka praca w skwarze. Uprawiamy ryż i kukurydzę. Mamy również kozy, którymi muszę się zajmować. Posiadamy kilka drzewek mango. Ze sprzedaży owoców z tych drzewek otrzymujemy nieco pieniędzy. Niestety, w wiosce brakuje nie tylko jedzenia. Z powodu niedożywienia, braku wody pitnej, a także chorób codziennie ktoś umiera. Po wodę chodzą kobiety. Podążają wiele kilometrów w upale, przynosząc ją w stągwiach na głowie. Moja rodzina dostaje jedzenie z punktu wydawania żywności, w którym pracują misjonarze z Polski. Jednak nie wszystkim wystarcza. Jeżeli kogoś nie ma przy rozdzielaniu pożywienia, to nie dostanie swojej porcji. Zjedzą ją za niego inni.

Misjonarze przywożą szczepionki i lekarstwa, choć i tak jest ich za mało, aby cała wioska mogła je dostać. Dostają je nieliczni. Najczęstszymi chorobami w wiosce są: malaria, filarioza i bilharcjoza, jednak przyczyną śmierci największej liczby osób jest śpiączka afrykańska. Choroba ta jest przenoszona przez komary.

Nauka w wiosce jest płatna. Moich rodziców nie stać na opłacenie mojej edukacji, kategorycznie sprzeciwiają się mojej nauce. Myślę, że takich ludzi jak moi rodzice trzeba przekonywać i uświadamiać, że nauka to przyszłość i poprawa bytu ich dzieci. Misjonarze pomagają kształcić się również niektórym dzieciom z wioski. Otaczają opieką sieroty, wdowy oraz ludzi niepełnosprawnych i samotnych. Budują nowe szkoły.

Mam nadzieję, że w najbliższym czasie mieszkańcy bogatych kontynentów, szczególnie Europy i Ameryki, pomogą mi i ludziom z mojej wioski.

Dawid Wieczorek, Gimnazjum nr 1 w Tarnobrzegu