Jesteś tutaj

Czarny Ostrów

Jerzy Zadwórny SJ
23.10.2013

Czarny Ostrów (Czarna Wyspa), osiedle typu miejskiego, w obwodzie chmielnickim, położone nad rzeką Bohem, liczące 905 mieszkańców (dane z 2001 r.), sięga swoją historią do przełomu XIII/XIV w. Wzmianki o istnieniu sakralnej budowli pojawiają się jednak trochę później, bo w 1556 r.

Budynek kościoła katolickiego, murowany, ufun­dowany przez hrabiego Konstantego Przeździeckiego w 1797 r., w klasycystycznym stylu, istnieje do dzisiaj1. Jednak historia nie oszczędzała mu przykrych przejść i doświadczeń. W 1924 r. zostaje zamknięty przez so­wietów dla celów kultu. Władza radziecka zamieni­ła go w magazyn z napojami alkoholowymi i skład na zboże. Zdewastowano przy tym całą jego stylową konstrukcję. W końcu budowlę przekształcono w bu­dynek służący za miejscowy dom kultury. Wtedy to z kościoła zniknęła kopuła oraz wieża. Osiem dzwo­nów zniknęło bez śladu. Z okien zostały powybija­ne witraże. W tańcach i zabawach organizowanych w tak powstałym domu kultury przeszkadzała śliska marmurowa posadzka, więc także ją usunięto, zastę­pując zwykłymi deskami. O istnieniu pięknych orga­nów, które również zostały zniszczone, wiadomo tyl­ko z późniejszych relacji oraz nielicznych pozostałych dokumentów. W tych planowych dewastatorskich po­czynaniach nie uszanowano nawet znajdujących się w podziemiach kościoła grobów jego budowniczych: Przeździeckich, a także Narkiewiczów, grobów, któ­re także splądrowano. W 1956 r. miasto Chmielnic­ki (wcześniej Płoskirów) wydzieliło nawet środki, to jest niemałą sumę karbowańców, na przebudowę tego obiektu, ponieważ nadal przypominał swoim wyglą­dem budowlę sakralną.

Wokół wciąż jednak mieszkali Polacy – katolicy, którzy nie mogli patrzeć na tę prymitywną i bluźnier­czą dewastację miejsca ich religijnego kultu i modli­twy. Cenne wyposażenie tego kościoła – paramenty liturgiczne, szaty liturgiczne, obrazy i wiele innych przedmiotów kultu – potajemnie ukryli, zakopując w ziemi w obawie przed bolszewickimi represjami.

Mimo zmienionego wyglądu, mimo kar i okrut­nych represji nie zapomniano, że jest to kościół – miejsce religijnego kultu. W 1991 r., po usilnych stara­niach miejscowej ludności, kościół został ostatecznie zwrócony katolickiej parafii. Był jednak kompletnie zdewastowany. Wierni parafianie, mimo narzuco­nej im wcześniej ateistycznej ideologii, mimo gróźb i prześladowań oraz tego wszystkiego, co musieli wy­cierpieć w czasach bolszewickiej dyktatury, nie za­pomnieli o swoich chrześcijańskich korzeniach. Tak jak potrafili, własnymi siłami odremontowali budy­nek zdewastowanego kościoła, ich kościoła, używając przy tym tego, co było w danym momencie dostępne: wapna i gliny.

Dzisiaj nasz kościół żyje na nowo. Obsługuje on 25 wiosek. Na niedzielną Eucharystię przychodzi oko­ło 120-150 osób, co – jak na tutejsze warunki trans­portowe oraz wiek mieszkańców – jest bardzo dużo.

Przyjechałem do Czarnego Ostrowa na trzy mie­siące, by dopilnować remontu zewnętrznej elewacji. Taki remont był pilnie potrzebny, bo wszystko się sy­pało. Nawet ściany były na czerwono pomalowane! No i tak, zanim się oglądnąłem, zeszło mi 12 lat. Moja praca polegała nie tylko na organizowaniu i nadzoro­waniu remontów. Pracuję także – można powiedzieć – duszpastersko. Jestem katechetą, organistą, gospoda­rzem albo – jak kto woli – administratorem kościoła.

W 2009 r., dzięki staraniom o. proboszcza Hen­ryka Dziadosza SJ, przeprowadziliśmy pełny remont wnętrza kościoła. Mimo to wiele jest jeszcze do zro­bienia. Główny nasz problem to obsuwająca się zie­mia, która narusza fundamenty kościoła. Aby temu zaradzić i zapobiec dalszym pękaniom ścian, trzeba w krótkim czasie zrobić mur oporowy. Ponadto trze­ba na nowo położyć zniszczoną podczas dewastacji płytę podłogową kościoła. A są to ogromne koszty, których nasi ubodzy parafianie nie są w stanie udźwi­gnąć. Liczymy jednak na Boże i ludzkie miłosierdzie.

Jestem bardzo dumny z naszego kościoła, bo mimo zniszczeń i konieczności remontów, jest ślicz­ny, to u nas najładniejszy obiekt. Także parafianie, ludzie dobrzy, troskliwi, choć prości i biedni, pamię­tają, że bez Boga ani do proga, a doświadczyli prze­cież niemało.

Dzisiaj, patrząc z perspektywy czasu, zrozumia­łem, do czego mnie potrzebował Pan Bóg, dając mi takie a nie inne powołanie, taką a nie inną drogą mnie prowadząc.